21.12.2024

Radca prawny na planecie Korporacja

opublikowano: 2015-06-22 przez: Mika Ewelina

Jak przetrwać, zrobić karierę i zostać prezesem korporacji? Na te i inne pytania odpowiada Maciej Balcerzak, radca prawny, autor książki „Planeta Korporacja”.


 Maciej Balcerzak z wykształcenia jest radcą prawnym, ale od siedemnastu lat pracuje w międzynarodowych korporacjach. Zaczynał jeszcze w latach 90. W nowe milenium wszedł jako konsultant, a potem – jak pisze – uciekł do świata bankowości i finansów. Maciej Balcerzak jest autorem książki „Planeta Korporacja”. Przeczytamy w niej m.in. porady dotyczące tego, jak pisać CV, jak rozmawiać z head hunterami i jak zachowywać się na rozmowie kwalifikacyjnej. Poznamy zasady savoir-vivre i dress code’u w pracy. Autor prezentuje też konkretne typy szefów i pracowników, a także opowiada o tym, co wolno, a czego nie wolno na wyjeździe integracyjnym. Ten pełen anegdot poradnik to idealna pozycja dla tych, którzy chcą wiedzieć wszystko o korporacji, ale boją się o to zapytać.
 
Redakcja Temidium: Z zawodu jest pan radcą prawnym – jak to się stało, że trafił pan do pracy w korporacji?
Maciej Balcerzak: Jestem dobrym przykładem na to, że studia prawnicze otwierają naprawdę szerokie horyzonty i możliwości rozwoju zawodowego. Po studiach prawniczych i aplikacji można założyć kancelarię, obsługiwać klientów, prowadzić ich sprawy, występować przed sądem. Można pracować jako konsultant w firmach konsultingowych, ale również pójść do korporacji i pracować jako prawnik wewnętrzny, czyli z języka angielskiego in-house lawyer (prawnik firmowy – przyp. red.). Można wreszcie, tak jak ja, odejść od swojej pierwotnej specjalności na rzecz kariery managerskiej w korporacjach. Pisałem pracę magisterską na Uniwersytecie Warszawskim z prawa autorskiego oraz własności intelektualnej i przez pierwsze lata po studiach byłem właśnie typowym prawnikiem w polsko-francuskiej kancelarii prawniczej. Stamtąd przeniosłem się do Ernst & Young, gdzie kontynuowałem karierę konsultanta. Jednak potem dostałem ofertę objęcia stanowiska dyrektora biura zarządu w banku Crédit Agricole Polska, na którą się zgodziłem, tym samym trafiając na „Planetę Korporację”.
 
To znaczy, że rezygnuje pan już w zupełności z zawodu radcy prawnego?
Pracując w korporacjach, jednocześnie kontynuowałem aplikację radcowską i zdałem egzamin radcowski. Jednego nauczyłem się przez te wszystkie lata, by nie za bardzo przywiązywać się do swoich planów, bo mogą one ulec drastycznej zmianie, praktycznie z dnia na dzień. Dlatego nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Może się zdarzyć także, że jeszcze wrócę do zawodu radcy prawnego. Na „Planecie Korporacji” można wejść dwa razy do tej samej rzeki.
 
Czy wykształcenie radcy prawnego przydaje się do pracy w korporacji i w relacjach interpersonalnych w ramach firmy?
O tak, nie tylko wykształcenie radcy prawnego, ale generalnie wykształcenie prawnicze, które jest moim zdaniem świetną podstawą, by robić naprawdę różne rzeczy w życiu. Studia prawnicze poza samą znajomością przepisów dają ogólny ogląd na systemy ustrojowe, zmiany społeczne, pozwalają zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość, w efekcie czego prawnicy okupują naprawdę różne profesje – no może z wyjątkiem stanowisk fizyków jądrowych (śmiech). Prawo uczy przydatnej w życiu kindersztuby, umiejętności zachowania się w różnych sytuacjach, budowania relacji z ludźmi.
 
Ale czy wewnątrz korporacji znajdą zatrudnienie prawnicy, którzy chcą pracować w swoim zawodzie?
Miejsca dla prawników w korporacjach jest wbrew pozorom bardzo dużo. Każda duża firma ma swój dział prawny, największe korporacje potrafią zatrudniać nawet kilkudziesięciu firmowych prawników. Część z nich przygotowuje lub akceptuje umowy, inni odpowiadają za pilnowanie statutów, procedur i regulaminów. Występują także przed sądami, w urzędach, przy negocjacjach. To ciekawa praca, za całkiem dobre pieniądze, bo duże firmy nieźle płacą. Poza tym prawnicy korporacyjni rozsiani są po innych departamentach. Mogą pracować w biurze zarządu, zajmując się obsługą władz spółki, w dziale podatkowym czy w departamentach współpracy regulacyjnej, prowadząc relacje z regulatorem, przykładowo na rynku finansowym – z Komisją Nadzoru Finansowego, w telekomunikacji – z Urzędem Komunikacji Elektronicznej. Bardzo często można ich znaleźć w departamentach compliance, pilnujących, by obowiązujące prawo, regulacje, zasady i standardy były odzwierciedlane w wewnętrznych procedurach i regulaminach. Ja na przykład pełniłem między innymi funkcję compliance oficer’a.

Wobec tego czy aplikanci będą mieli czas i możliwość, by w korporacji przygotować się do egzaminów, w tym do egzaminu radcowskiego?
Nie powinno być z tym problemu. Przygotowując się do egzaminu radcowskiego, zamierzałem wziąć trzy miesiące przerwy, wliczając w to cały urlop wypoczynkowy i dodatkowy miesiąc przewidziany przez ustawę o radcach prawnych. Bałem się, że w pracy się nie zgodzą. W końcu tak długa absencja, a tyle spraw do załatwienia. Bez problemu jednak dostałem zgodę szefostwa.
 
Opinie o korporacjach są raczej podzielone, a jak pan – z własnego doświadczenia – postrzega pracę w korporacji?
Wokół korporacji narosło bardzo wiele mitów, a ich wizerunek prezentowany w mediach jest przeważnie negatywny. Natomiast korporacje są dobrymi pracodawcami, gdzie można realizować własne ambicje, rozwijać się. Faktem jest, że w korporacjach nie ma ludzi niezastąpionych i wszyscy tu jesteśmy trybikami w wielkiej machinie. I to jest dla wielu zasadnicza wada, że nie pracują na własne konto. Zwłaszcza dla niektórych prawników, postrzegających swoją profesję jako wolny zawód – ci częściej wybierają prowadzenie własnej kancelarii prawniczej niż ciepłą posadkę na Planecie Korporacji.
Rozumiem ich, natomiast z własnego doświadczenia widzę, że korporacyjna kariera może przynosić wiele satysfakcji, mamy przecież możliwość – nawet w ramach jednej firmy – jeźdżenia po świecie, poznawania różnych ludzi, uczestniczenia w naprawdę wielkich, interdyscyplinarnych projektach o wartości wielu milionów euro. Niezależnie jak wyobrażamy sobie naszą karierę, uważam, że warto spróbować choćby na trochę zahaczyć się w korporacji. Staż, kilkumiesięczna praktyka dadzą młodym prawnikom odpowiedź, czy znajdą swoje miejsce w takiej organizacji. I nawet jeśli im się nie spodoba, mogą przenieść niektóre mechanizmy zarządzania projektami, zadaniami, zespołami, departamentami do swojej późniejszej praktyki radcowskiej w firmie prawniczej czy własnej kancelarii.
 
Kim jest pracownik korporacji? Jakie cechy powinien posiadać?
To trudne pytanie, bo w korporacji pracują najróżniejsze osobowości i typy, ludzie z najróżniejszych stron świata i z najróżniejszym wykształceniem. To jeden z mitów na temat korporacji, że znajdują tu swoje miejsce wyłącznie „klony” wyglądające i myślące tak samo. Z drugiej strony korporacja ma jednak ogromny wpływ na korporacyjnych niewolników, uzależnia ich od siebie nie tylko materialnie – dając choćby telefony, komputery, a nieraz samochody służbowe – ale również mentalnie, bo sam wiem z własnego doświadczenia, że trudno jest odejść z korporacji na rzecz własnego biznesu.
Uważam, że polscy korporacyjni niewolnicy, mówiąc kolokwialnie, bardzo „jarają się” pracą i traktują ją jako challenge. Jesteśmy wciąż świeżym rynkiem i praca w korporacji daje bardzo duże możliwości rozwoju. No i umówmy się, rynek pracy jest dziś trudny, więc wielu ludzi, zwłaszcza młodych, bardzo chce pracować w stabilnej firmie. Jeśli już tę pracę dostanie, bardzo ją szanuje, a jeśli do tego ma fajnego szefa, angażuje się w pracę zdecydowanie bardziej niż koledzy na przykład z zachodniej Europy.
 
W swoich wypowiedziach, a także w książce używa pan tzw. „korpomowy”. Czy na co dzień często posługuje się pan takim językiem?
Bardzo się staram, by „korpomowa” nie przeniknęła do mojego języka potocznego, ale to niezwykle trudne, by nie powiedzieć niewykonalne. To jest przykład tego, jak Planeta Korporacja mocno na nas oddziałuje, a przecież ta cała angielszczyzna w naszym języku, to nic innego jak terminologia przejęta ze świata korporacji. Nie idziemy na spotkanie tylko na meeting albo appointment nie rozmawiamy przez telefon, tylko mamy umówiony call, nie jesteśmy w kontakcie tylko w touchu itd. W korporacji tak się po prostu komunikujemy, choć zdaję sobie sprawę, jak to zaśmieca polski język.
„Korpomowa” to jedna z większych barier oddzielających Planetę Korporację od „normalnego” świata, ludzie niepracujący w wielkich firmach często nie rozumieją tych wszystkich terminów, nazw stanowisk, departamentów. A korporacyjni niewolnicy niewiele robią, by zmienić ten stan rzeczy, ubarwiając swój język kolejnymi określeniami z angielskim rodowodem.
 
Po raz kolejny wspomniał pan o korporacyjnych niewolnikach, poza tym w swojej książce także często używa pan pojęcia corporate slave. Czy czuje się pan niewolnikiem korporacji?
Korporacyjny niewolnik to osoba nie tylko pracująca w korporacji, ale również niewyobrażająca sobie życia poza korporacją, osoba, której nie stać na podjęcie ryzyka odejścia z Planety Korporacji. Nie tylko opuszczenia firmy, w której pracuje, ale w ogóle świata wielkich koncernów. To swoiste zniewolenie skutkuje tym, że pracownicy korporacyjni z czasem mają coraz bardziej przycięty instynkt biznesowy, w efekcie czego bardzo rzadko zdarza się, by osiągnęli sukces, prowadząc własną działalność. Myślę, że dotyczy to również prawników pracujących w korporacjach – znam niewiele przypadków, by zakładali oni potem z sukcesem własne kancelarie prawnicze.
A czy czuję się niewolnikiem korporacji? Słowo „niewolnik” ma w oczach wielu negatywne konotacje, ale ja traktuję „korporacyjnego niewolnika” raczej pozytywnie, jako określenie osób pracujących w wielkich koncernach. I w tym kontekście ja również jestem takim niewolnikiem (śmiech).
 
W książce czytamy, że raz zdarzyło się panu pracować non stop przez 32 godziny. To brzmi nieco przerażająco dla osób, które chcą rozgraniczać pracę zawodową od życia prywatnego. Czy często zdarza się, że trzeba zostawać w pracy po godzinach?
To było około dziesięć lat temu i wtedy rzeczywiście musiałem tyle godzin spędzić w pracy, kończyliśmy bardzo ważne negocjacje, finalizowaliśmy umowę, która koniec końców była podpisywana w środku nocy. Przyszedłem do pracy o dziewiątej rano i wyszedłem o siedemnastej, tyle, że następnego dnia! Moim zdaniem każdy, niezależnie czy pracuje w korporacji czy nie, przechodzi taki etap w życiu, w którym praca odgrywa bardzo ważną, by nie powiedzieć pierwszorzędną rolę. Stąd tylko krok do pracoholizmu. Natomiast harówka jest częścią korporacyjnej gry i zwłaszcza na początku firma wchłania po same uszy.
Myślę, że teraz korporacyjni niewolnicy już tak dużo nie pracują, jak np. w latach 90. czy na początku lat 2000, praca nie jest już celem samym w sobie, chcą po wyjściu z firmy „uciec na aut”. Praca często ma być tylko dostarczycielem pieniędzy na realizowanie własnych pasji i hobby.
Pamiętajmy, że korporacje też widzą, że świat się zmienia i między innymi promują politykę work-life balance, czyli oddzielania życia zawodowego i prywatnego, umiejętnego znalezienia balansu pomiędzy pracą a resztą naszego życia. Na przykład w niektórych firmach telefony komórkowe są wyłączane poza godzinami pracy, tak by pracownicy mogli się zresetować.
 
Pracoholizm trochę wpisuje się w objawy choroby korporacyjnej, o której pisze pan w swojej książce. Czym jest ta choroba?
To sztuczne, nienaturalne, ale mające sprawiać wrażenie naturalnego, zachowanie. Najlepiej to widać na większych spotkaniach, kiedy prowadzący powie żart, a wszyscy się śmieją, mimo że nie wszystkich ten żart śmieszy. Myślę też, że nam prawnikom takie zachowanie nie jest obce, udawanie, różne pozy, które przybieramy na przykład w kontakcie z klientami.
Trochę żartowałem, pisząc w książce o chorobie korporacyjnej, natomiast faktem jest, że korporacje to często wielkie struktury, organizacje zatrudniające setki tysięcy osób, stąd niektóre zachowania tutaj mogą wydać się komuś dziwne. Nienaturalne czy przesadzone albo zbyt formalne, ale musimy pamiętać, że współpracujemy tu z osobami, których przez wielkość firmy nie znamy dobrze, czasami nawet nie pamiętamy, jak mają na imię. Co powoduje, że zachowujemy się wobec nich sztucznie, stwarzając pozory, które są dla nas swoistą strefą ochronną.
 
Czy osoba, która nie godzi się na zostawanie w pracy po godzinach może osiągnąć taki sam sukces, jak ten, który „poświęca się” i pracuje dużo dłużej niż powinien?
Trudne pytanie, bo z jednej strony w korporacji kluczowa jest efektywność i zrealizowanie projektu na czas, z drugiej nie możemy zapominać o pozorach. Oczywiście samo przesiadywanie po godzinach tylko po to, by pokazać innym, że dużo pracujemy jest bez sensu i wcześniej czy później ktoś się zorientuje, że to wyłącznie pozory.
Najważniejsze, by praca sprawiała nam przyjemność, również tę intelektualną, dającą nam satysfakcję, zadowolenie z tego, że udało nam się „dowieźć” kolejne zadanie zlecone przez klientów czy przełożonych. Wtedy zapominamy o zegarku i o punktualnym – jak w fabryce – wychodzeniu z pracy. Z moich obserwacji wynika, że karierę przez duże „K” robią ludzie z pasją niepatrzący na zegarek. Tacy, którzy potrafią się poświęcić, a dzięki pracy realizują własne ambicje. Pamiętajmy o tym przy prognozowaniu własnych karier.
 
Gdyby nie pracował pan w korporacji, to w jakiej pracy by się pan widział? Jaki rodzaj pracy mógłby pan teraz wykonywać?
Na studiach prawniczych pracowałem równolegle jako krytyk muzyczny, pisząc recenzje płyt, relacje z koncertów, przeprowadzając wywiady. Rozmawiałem między innymi z prof. Lechem Falandyszem – prawnikiem prezydenta Lecha Wałęsy, czy z profesorem Andrzejem Zollem – wówczas Prezesem Trybunału Konstytucyjnego. Dlatego myślę, że umiałbym się realizować zawodowo poza korporacją. Uważam wybór studiów prawniczych za dobrą i właściwą decyzję. Co prawda na rynku jest zatrzęsienie prawników i konkurencja bardzo duża, ale mój przykład pokazuje, że można się realizować zawodowo, a jednocześnie spełniać swoje indywidualne ambicje i plany.
 
Dlaczego zdecydował się pan napisać książkę o korporacjach?
Ponieważ jak dotąd nie było takiego poradnika, opisującego realia pracy w wielkich firmach w Polsce. Książka napisana jest w stylu „bawiąc, uczy” i zebrała bardzo dobre recenzje.
 
To prawda, książka odniosła spory sukces na polskim rynku.
Dokładnie. Była między innymi nominowana do corocznej nagrody za najlepszy poradnik biznesowo-ekonomiczny Economicus. Ja sam zostałem ekspertem od świata korporacji. Regularnie pojawiam się w mediach, udzielam wywiadów, pisuję felietony do miesięcznika Forbes i do dodatku Prawnik wydawanego przez Dziennik Gazetę Prawną. Ostatnio byłem też gościem Grzegorza Miecugowa w jego programie Inny Punkt Widzenia.
Bardzo się cieszę z sukcesu tej książki i myślę, że „Planeta Korporacja” może być również bardzo przydatna dla wszystkich radców prawnych – nie tylko tych myślących o karierze w korporacjach. Dlatego gorąco zachęcam do lektury.
 
Dziękujemy bardzo za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów.
 
 

Prawo i praktyka

Przygody Radcy Antoniego

Odwiedź także

Nasze inicjatywy