Prawnicy rywalizowali na Malcie
opublikowano: 2015-06-17 przez:
W dniach 27–31 maja br. słoneczna Malta gościła 700 prawników z 15 krajów europejskich w ramach VI Mistrzostw Izb Prawniczych w piłce nożnej – Eurolawyers 2015. Po niemal rocznych przygotowaniach w zawodach tych zadebiutowała drużyna OIRP Warszawa, która wystąpiła pod nazwą Warsaw Bar Association.
Dzięki wsparciu Dziekana Izby r.pr. Włodzimierza Chróścika, członków Komisji ds. Integracji naszej Izby w tym jej przewodniczącego r.pr. Tomasza Nawrota, ale przede wszystkim dzięki zaangażowaniu grającego trenera r.pr. Mariusza Modelskiego, ambitne plany osiągnięcia celów sportowych w dużej mierze zostały zrealizowane.
Losowanie
Pierwszy krok w tak dużej imprezie jest najtrudniejszy. Losowana z czwartego, ostatniego koszyka, warszawska drużyna trafiła do „grupy śmierci”. Rywalizować mieliśmy bowiem z trzecią i siódmą drużyną ubiegłorocznych Mistrzostw Świata Mundiavocat 2014 w Budapeszcie tj. tureckimi prawnikami z drużyny Turkish Cypriot Bar Union oraz Włochami z drużyny Forense Bari. Dodatkowo, już w inauguracyjnym meczu, miało dojść do naszego spotkania z kolegami prawnikami z Marsylii, miasta zamieszkania pomysłodawcy i organizatora turniejów adwokata Vincenta Pinatela. Nota bene to właśnie Marsylia jest faworytem wśród kandydatów do organizacji kolejnych ME w 2017 roku.
Inauguracja
Szczupłość środków i napięty terminarz nie pozwoliły na aklimatyzację na Malcie. Drużyna o godz. 5.00 wylatywała z Warszawy, aby tego samego dnia o 16.30 zagrać mecz z drużyną z Marsylii.
Pomimo trudów podróży do pierwszego meczu przystępowaliśmy z wolą zwycięstwa. Wiedzieliśmy, że wygrana znacznie ułatwi nam wyjście z grupy do fazy pucharowej.
Po raczej ostrożnym początku, w piętnastej minucie meczu przystąpiliśmy do groźniejszych ataków. Na efekty nie czekaliśmy długo. Ewidentnym faulem w polu karnym został powstrzymany Michał Orzechowski, a skutecznym strzelcem okazał się Mariusz Modelski. Francuzi natychmiast podjęli próbę odrobienia wyniku. Jednak to nie ich najbardziej mieli w tym dniu obawiać się nasi obrońcy.
Sędzia z Rumunii
Rumuński sędzia okazał się być niechlubnym następcą słynnego sędziego Victora Pădureanu i ewidentne pomagał Francuzom. Pomimo wielu okazji nie udało się podwyższyć wyniku. Za to na dwie minuty przed końcem meczu to Francuzi „strzałem rozpaczy” doprowadzili do remisu. Wynik przyjęliśmy jednak spokojnie. Wyjątkowo bowiem trudno grało się nam w sytuacji, gdy praktycznie każda decyzja arbitra budziła nasze uzasadnione pretensje. W kolejnych meczach, no może z małymi wyjątkami, do sędziowania nie mieliśmy większych zastrzeżeń.
Kiedy jednak wieczorem oglądaliśmy transmisję finału Ligi Europejskiej z Warszawy, żałowaliśmy straconej szansy na zwycięstwo. Przed nami były dwa trudne mecze następnego dnia.
Mecz o wszystko
Po wygranej 1:0 Włochów z Turkami w pierwszej kolejce, okazało się, że z trzecią drużyną świata – cypryjskimi Turkami – przyjdzie nam rozegrać „mecz o wszystko”. Atletycznie przygotowani przeciwnicy dość szybko opanowali środek boiska, ale dzięki naszej uważnej grze w obronie do 25. minuty, tylko raz stworzyli klarowną sytuację do strzelenia bramki. Niestety my również nie byliśmy w stanie poważnie im zagrozić, a chęć zdobycia przez nas bramki spowodowała, że napotkaliśmy na klasyczną kontrę w jednej z ostatnich akcji pierwszej połowy. Mimo poświęcenia naszego bramkarza, Antka Suchara, nie udało się zapobiec bramce.
W przerwie w naszej szatni było bardzo gorąco. Ochłonęliśmy jednak i na II połowę wyszliśmy z przekonaniem, że musimy zdecydowanie zaatakować i odwrócić losy meczu.
Od pierwszej minuty gry po przerwie udało się uporządkować rozegranie. Po 10 minutach przystąpiliśmy do zdecydowanych ataków. Jedna z kolejnych „wrzutek” w tureckie pole karne zakończyła się bramką strzeloną przez Darka Wółkiewicza z sytuacyjnego podania Tomka Niewiadomskiego. Przy wyniku 1:1 zaatakowaliśmy jeszcze agresywniej, ale piękny strzał Kacpra Bardana pechowo trafił w poprzeczkę. Podjęte ryzyko ofensywnej gry niestety zemściło się na nas pod koniec meczu. Po dalekim podaniu, które trochę szczęśliwie przeszło do tureckiego napastnika, straciliśmy bramkę. Walczyliśmy zawzięcie, w zasadzie na pograniczu faulu. Iskrzyło zwłaszcza po zdecydowanych interwencjach Piotrka Aleksiejuka i Piotrka Maziarka. W tym meczu zasłużyliśmy na remis, niestety żegnaliśmy się praktycznie z awansem z grupy. Remis niewiele by nam pomógł, gdyż Bari pokonało Marsylię 2:0, a nam pozostawały jedynie matematyczne szanse na wyjście z grupy. Turcy od początku byli bowiem zdecydowanymi faworytami w meczu z Marsylczykami – ostatecznie pokonali ich 3:0.
Mecz o honor
W ostatnim meczu w grupie chcieliśmy udowodnić przede wszystkim sobie, ze możemy z powodzeniem grać z najlepszymi drużynami Europy. Z prawnikami z Bari, którzy jak się później okazało zwyciężyli w turnieju, rozegraliśmy bardzo dobry mecz. Tym bardziej, że nie zraziła nas stracona w piątej minucie bramka, po precyzyjnym strzale z dalszej odległości. Później to my przejęliśmy inicjatywę i raz za razem groźnie atakowaliśmy Włochów. Z jeszcze większym animuszem przystąpiliśmy do gry w drugiej połowie, a Włochom pozostawała gra na czas, symulowanie fauli oraz aktorskie prowokacje. Na 15 minut przed końcem meczu, właśnie dzięki aktorstwu włoskiego napastnika, na miarę co najmniej kreacji Roberta Benigniniego, czerwoną kartkę ujrzał Łukasz Bańkowski. Grając w dziesiątkę, atakowaliśmy jednak Włochów do końca i w ostatniej minucie meczu, po indywidualnej akcji Kacpra Bardana, wyrównaliśmy wynik.
Mecze pucharowe i walka o mały finał
Brak awansu do pierwszej „ósemki”, po tak emocjonujących meczach, spowodował chęć jak najlepszej gry w fazie pucharowej i zajęcia jak najwyższego miejsca w gronie 20 zespołów startujących w turnieju.
Do pierwszej ósemki nie zakwalifikowały się tak silne zespoły, jak dwie drużyny z Palermo, drużyna z Antwerpii, Paryża i Bukaresztu. Jeszcze niżej w klasyfikacji znaleźli się zawodnicy z Lyonu oraz półfinaliści ME w Benidormie sprzed 4 lat – drużyna z Zagrzebia.
W fazie pucharowej na pierwszy ogień zmierzyliśmy się z prawnikami z Palermo (jedną z dwóch drużyn z tego miasta, które dotarły do tej fazy rozgrywek) i z prezentowanym przez nich włoskim sposobem gry. Ten, bardzo dobrze broniący, zespół nastawił się w meczu z nami na kontrataki.
Po raz pierwszy z Sycylijczykami
Pomimo naszych ataków i dominacji w środku boiska, do przerwy utrzymywał się wynik bezbramkowy. Szkoda, bo dużo krwi włoskim obrońcom napsuł Miłosz Borowiecki, kilkakrotnie agresywnie ich atakując i wypracowując szanse na strzelenie bramek. Jak to jednak w piłce bywa ze zmarnowanymi sytuacjami – w wyniku jednego z pierwszych ataków gol zdobyła drużyna z Palermo. Choć byliśmy postawieni pod ścianą, nie rezygnowaliśmy, natomiast kluczowe okazały się zmiany dokonane przez trenera Modelskiego. Na 10 min przed końcem meczu, „akcję turnieju” w naszym wykonaniu zainicjował Janek Kwaśniał, kończąc ją „wrzutką” w okolicę linii pola karnego. Akcja Adama Gilarskiego i Darka Wółkiewicza rozegrana z pierwszej piłki, zakończyła się strzałem tego pierwszego w okienko bramki Włochów. Na trzy minuty przed końcem, po dynamicznym ataku na pole karne, plasowanym strzałem popisał się Maciek Sierota, ustanawiając 2:1 dla nas. Załamani Sycylijczycy próbowali się odgryźć, ale nasi obrońcy: Krzysiek Wróbel, Adam Gilarski, Robert Bartosiak i Marcin Kluś byli skuteczniejsi. Dzięki temu zanotowaliśmy pierwsze zwycięstwo w turnieju i awans do półfinału.
Cypryjski półfinał
Zwycięstwo nad Sycylijczykami zmotywowało nas do otwartej gry z następnym przeciwnikiem – drużyną z Limassol. Półfinał rozpoczęliśmy od zdecydowanych ataków, długo utrzymując się przy piłce. W tym meczu praktycznie cały czas graliśmy tak, jak tego od sobie wcześniej oczekiwaliśmy. Mimo tego, że po indywidualnym błędzie straciliśmy bramkę, to nie straciliśmy koncepcji i szybko odpowiedzieliśmy golem Kacpra Bardana. Do przerwy był co prawda remis 1:1, ale mieliśmy pełną kontrolę nad wydarzeniami na boisku. W drugiej części meczu odebraliśmy Cypryjczykom chęć do gry poprzez dobre rozgrywanie akcji.
Wprowadzony po przerwie adw. Darek Wółkiewicz pokazał, że ma patent na zawodników z Cypru i popisał się klasycznym hat-trickiem. Mecz zakończył się wynikiem 4:1, co dało nam miejśce w finale, choć szkoda, że w turnieju pocieszenia o miejsca 9–16.
Finał
Piąty dzień rozgrywek i szósty mecz. Dopadło nas zmęczenie nie tylko pomeczowe, a do tego naszym przeciwnikiem była bardzo utytułowana drużyna z Palermo – poprzedni Mistrz Europy z Paestum z 2013 roku oraz czwarta drużyna ubiegłorocznych Mistrzostw Świata. Pomimo tego zdecydowaliśmy się na otwartą grę, licząc na podtrzymanie serii zwycięstw. Włosi równie profesjonalnie podeszli do ostatniego meczu i pokazali najlepszy futbol, z jakim spotkaliśmy się na tym turnieju. Choć zostaliśmy zaskoczeni wysokim pressingiem Włochów i próbą szybkiego rozgrywania przez nich akcji z wysuniętymi dwoma napastnikami, udawało się nam długo kontrolować sytuację w obronie. Mieliśmy również kilka akcji ofensywnych i szczególnie żałowaliśmy sytuacji Kacpra Bardana, który oddał mocny strzał po szybkim wejściu w pole karne Włochów. Dodatkowo bardzo skutecznie grała ustawiona w „linii” nasza czwórka obrońców i nawet ośmiokrotnie „łapaliśmy na spalone” wysuniętych włoskich napastników. Nie mogąc zagrozić nam prostopadłymi podaniami, Włosi coraz więcej akcji przeprowadzali skrzydłami. Po raz kolejny na tym turnieju nieszczęśliwa okazała się nasza lewa strona. Szybkie rozegranie przez nich piłki na skrzydle, rajd na wysokość naszego pola karnego, „wrzutka” na dwóch attacanti i zrobiło się niestety 1:0 dla Włochów. W przerwie, próbowaliśmy się zmobilizować, ale było widać, że trudy turnieju nie pozwolą wykrzesać już zbyt wiele sił. Nawet wprowadzenie od razu dwóch nowych zawodników niewiele pomogło. Kilka dobrych akcji, ale włoskie catenaccio było niestety nie do ugryzienia. Trochę zniechęceni, popełnialiśmy indywidualne błędy i Włosi szybko strzelili nam dwie bramki. Jeszcze ostatni zryw, znakomita okazja, po rzucie rożnym dla Darka Wółkiewicza, ale niestety i tym razem brakowało nam trochę szczęścia. Końcówka meczu – kilku z nas jeszcze próbuje „dać coś z wątroby”, ale niestety w ostatniej akcji meczu włoski rezerwowy strzałem z linii pola karnego ustalił wynik. Włosi okazali się wyraźnie lepsi, choć bardziej sprawiedliwa byłaby ich wygrana różnicą dwóch bramek. Cóż, taka jest piłka.
Podsumowanie
Nasz debiut w Mistrzostwach Europy sportowo wyszedł „na remis” – w zwycięstwach (2) remisach (2) i porażkach (2). Łącznie zdobyliśmy więc 8 punktów w 6 meczach. W bramkach też prawie remis: 9–10. Uplasowaliśmy się na 10. miejscu na 20 drużyn.
Najbardziej było nam żal pierwszego meczu z Marsylczykami i sytuacji Kacpra Bardana na 2:1 w meczu z Turkami, ale z najsilniejszej grupy turnieju (jednej z pięciu) debiutantowi w takiej imprezie niełatwo jest awansować. W finale Mistrzostw zagrali nasi przeciwnicy z grupy. Wygrało Bari 1:0.
Zbrakło nam doświadczenia w tego rodzaju turniejach i trochę szczęścia. Z pewnością nie zabrakło jednak umiejętności, zaangażowania i poświęcenia.
Co jednak najistotniejsze, udało nam się stworzyć drużynę z prawdziwego zdarzenia, na boisku i poza nim.
W kolejnym takim turnieju możemy śmiało „celować” co najmniej w półfinał, a już za rok Mistrzostwa Świata Izb Prawniczych w Hiszpanii w La Manga.
Dziękujemy przy tej okazji także Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej za udostępnienie strojów reprezentacji narodowej.
Skład naszej drużyny:
Bramkarz: Antoni Suchar (apl. radc,);
Obrońcy: Łukasz Bańkowski (r.pr.), Robert Bartosiak (apl. radc), Adam Gilarski (r.pr.), Marcin Kluś (r.pr.), Jan Kwaśniak (r.pr.), Krzysztof Wróbel (r.pr.);
Pomocnicy: Piotr Aleksiejuk (r.pr.), Kacper Bardan (apl. radc), Mariusz Modelski (r.pr.), Piotr Maziarek (r.pr.), Tomasz Niewiadomski (r.pr.), Michał Orzechowski (r.pr.), Maciej Sierota (r.pr.);
Napastnicy: Miłosz Borowiecki (r.pr.), Dariusz Wółkiewicz (adw.).
r. pr. Adam Gilarski