Postępowanie odwoławcze w procesie karnym – po zmianach
opublikowano: 2016-07-04 przez:
W poprzednim numerze „Temidium” ukazało się opracowanie dotyczące ostatniej zmiany modelu postępowania karnego w kierunku powrotu do inkwizycyjności. W tekście tym celowo zostały pominięte rozważania dotyczące postępowania odwoławczego, bowiem problematyka ta wymaga odrębnego potraktowania, przede wszystkim ze względu na jej obszerność. Nie sposób jednak omówić obecnego stanu prawnego, dotyczącego postępowania odwoławczego, bez przypomnienia tytułem wstępu historii kolejnych korekt legislacyjnych i ich konsekwencji dla całego postępowania karnego.
Ustawą z 27 września 2013 r.[1] poprzedni Sejm dokonał bardzo obszernej nowelizacji, przeprowadzonej pod hasłem zwiększenia kontradyktoryjności procesu, z racji zasadniczego charakteru i znaczenia części zmian zwanej niekiedy Wielką Nowelizacją, która weszła w życie z dniem 1 lipca 2015 r. Mimo że nowe przepisy w zasadzie nie zaczęły jeszcze powszechnie funkcjonować w praktyce – głównie z racji rozbudowanych przepisów intertemporalnych, w myśl których w przypadku procesów zainicjowanych przed 1 lipca 2015 r. w szeregu sytuacji zastosowanie nadal znajdowały przepisy dotychczasowe – wkrótce po wyborach sejmowych przeprowadzonych w październiku 2015 r., po których doszło do zmiany układu rządzącego w Polsce, ogłoszono zamiar niezwłocznego wycofania się z Wielkiej Nowelizacji, tym razem pod hasłem troski o prawdę materialną, której zbyt kontradyktoryjny proces miał jakoby zagrażać. W Ministerstwie Sprawiedliwości powstał projekt ustawy, który w styczniu 2016 r. został złożony do Sejmu[2] i w błyskawicznym tempie, z niezbyt obszernymi – acz miejscami istotnymi – modyfikacjami, uchwalony i opublikowany jako ustawa z dnia 11 marca 2016 r. o zmianie ustawy Kodeks postępowania karnego oraz niektórych innych ustaw[3]. Ustawa ta wprowadziła bardzo krótki okres vacationis legis, wedle art. 28 weszła bowiem w życie jeszcze 15 kwietnia 2016 r. (poza kilkoma przepisami, o których będzie mowa w dalszej części, dla których termin ten przesunięty został na 1 stycznia 2017 r.).
Analizując uzasadnienie projektu ustawy z 27 września 2013 r. – a nie głosy propagandowe i medialne towarzyszące jej uchwalaniu – zasadniczym powodem zmiany miało być nie tyle przemodelowanie postępowania w kierunku maksymalnej kontradyktoryjności jako cel sam w sobie, lecz przeciwdziałanie nadmiernej przewlekłości procesów. I temu głównemu celowi miały posłużyć poszczególne zmiany, w tym te związane z częściowym odejściem od inkwizycyjności procesu w kierunku kontradyktoryjności, co w zamiarze autorów projektu zmian miało być jedynie środkiem do celu zasadniczego. Innymi nakierowanymi na jego osiągnięcie środkami miało być m.in. zniesienie nadmiernego formalizmu wielu czynności, odstąpienie od zbędnego angażowania sędziów do czynności, których może dokonać czynnik niesądowy (zwłaszcza referendarze) oraz – co z punktu widzenia niniejszego opracowania ma największe znaczenie – nowe ukształtowanie modelu postępowania odwoławczego, mające ograniczyć jego przewlekłość dzięki ograniczeniu kasatoryjności, a poszerzeniu możliwości orzekania reformatoryjnego. Autorzy Wielkiej Nowelizacji traktowali przy tym zaproponowane zmiany jako powiązany ze sobą kompleks instytucji, z których jedne logicznie wynikają z drugich i nie powinny być dokonywane fragmentarycznie. Obecny ustawodawca tej opinii jednak nie podzielił i mimo przeprowadzania zmian pod hasłem odwrotu od nieudanej jakoby reformy, w rzeczywistości w pewnych dziedzinach dokonane zmiany podtrzymał, a miejscami na swój sposób pogłębił. W szczególności właśnie gdy chodzi o postępowanie odwoławcze, z dniem 15 kwietnia 2016 r. z pewnością nie nastąpił pełen powrót do stanu prawnego sprzed 1 lipca 2015 r.
Nie oznacza to jednak, że pewnego regresu normatywnego w tym akurat zakresie nie było. Część dokonanych z dniem 1 lipca 2015 r. na tym etapie procesu zmian rzeczywiście bowiem była immanentnie związana z jego przemodelowaniem w kierunku maksymalnej kontradyktoryjności, od której obecny ustawodawca zdecydował się odstąpić, uznając, że faworyzowanie tej zasady kosztem inkwizycyjności procesu realnie osłabia funkcjonowanie zasady prawdy materialnej, będącej naczelną zasadę postępowania. Efektem był nie tylko powrót do uprzedniego brzmienia przepisów o charakterze programowym (zwłaszcza art. 2 § 1 pkt 1[4], art. 5 § 2 i art. 297 § 1 pkt 5), ale również szeregu przepisów szczegółowych, w tym kluczowych dla rzeczywistego funkcjonowania określonego modelu procesowego art. 167 i art. 366 § 1. W efekcie tego znów zasadą stało się przeprowadzanie dowodów przez sąd, a nie przez biorącą udział w procesie stronę, przy czym ponownie na sądzie – a zwłaszcza na przewodniczącym składu orzekającego – spoczął prawny obowiązek dbałości o przeprowadzenie w razie potrzeby z urzędu każdego dowodu, mającego znaczenie dla wyjaśnienia wszystkich istotnych okoliczności sprawy. Powrót do tych unormowań w sposób bezpośredni rzutuje obecnie na przebieg postępowania odwoławczego, bowiem obowiązki te tak samo jak sąd pierwszej instancji obciążają sąd odwoławczy, wymuszając na tym ostatnim analogiczną aktywność procesową i dbałość o wyjaśnienie wszystkich okoliczności sprawy zgodnie z obowiązkiem dążenia do prawdy materialnej, nawet w przypadku bierności stron, teoretycznie najbardziej zainteresowanych w osiągnięciu tego celu.
Jak więc wyżej zasygnalizowano, logiczną konsekwencją przywrócenia dawnego brzmienia art. 167 i art. 366 § 1 musiał być odwrót od części nowych unormowań, bezsprzecznie powiązanych z odrzuconym kontradyktoryjnym modelem procesu. Skoro do lamusa został złożony pomysł, by sąd przeprowadzał dowody z urzędu tylko „w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami” (jak głosił do 15 kwietnia 2016 r. art. 167 § 1 zd. 3), to oczywiście bezprzedmiotowy stał się art. 427 § 4, który miał zapobiec nadużywaniu tego z założenia wyjątkowego przepisu, zakazując podnoszenia w środku odwoławczym zarzutu nieprzeprowadzenia przez sąd określonego dowodu, jeśli strona nie zgłaszała w tym zakresie wniosku dowodowego (jak zresztą także zarzutu przeprowadzenia przez sąd dowodu z urzędu mimo braku wniosku strony). Artykuł 427 § 4 tym bardziej musiał być uchylony, że zakazywał w środku odwoławczym podnoszenia również zarzutu naruszenia przepisów dotyczących aktywności sądu przy przeprowadzaniu dowodów (a więc np. zarzutu niezadania przez członków składu orzekającego świadkowi pytań, które – zdaniem strony – winny być zadane, ale których sama z jakichkolwiek względów nie zadała), a od 15 kwietnia 2016 r. dokonano jednocześnie odwrotu od zasady, że prawo zadawania pytań osobom przesłuchiwanym mają zasadniczo tylko strony, ich przedstawiciele procesowi i biegli, zaś członkowie składu orzekającego tylko „w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami” (art. 171 § 2 w brzmieniu sprzed ostatniej nowelizacji). Obecnie znów organ przesłuchujący ma niczym nieskrępowane prawo zadawania pytań przesłuchiwanym osobom na równi ze stronami procesu (także poza przewidzianą co do zasady w art. 370 kolejnością ich zadawania), a wręcz będzie to jego obowiązek w przypadku bierności stron, biorąc pod uwagę ciążący na organie procesowym samodzielny obowiązek dążenia do ustalenia prawdy materialnej poprzez wyjaśnienie wszystkich istotnych okoliczności sprawy – dotyczący także sądu odwoławczego. Po Wielkiej Nowelizacji to strony, a nie sąd obciążał m.in. obowiązek – czy raczej ciężar procesowy – ujawnienia w pewnych sytuacjach wcześniej składanych przez oskarżonego wyjaśnień (art. 389 § 1) oraz zeznań świadka (art. 391 § 1 i 1a), czego zaniedbanie eliminowało możliwość skutecznego powoływania się na treść tych zeznań bądź wyjaśnień, co mogło skutkować przegraną w procesie. Od 15 kwietnia 2016 r. obowiązek ujawnienia protokołów takich wyjaśnień czy zeznań obciążył sąd, w efekcie czego naruszenie tego obowiązku znów może stać się skutecznym zarzutem odwoławczym, przy czym z uwagi na niżej omówione preferencje dla orzekania reformatoryjnego zamiast kasatoryjnego naprawienie ewentualnych uchybień sądu pierwszej instancji w tej mierze będzie polegać częściej na dokonaniu wadliwie zaniechanych czynności przez sąd odwoławczy (czyli np. na ponownym przesłuchaniu oskarżonego bądź świadka, tym razem na rozprawie odwoławczej, i odczytaniu im wcześniejszych wyjaśnień lub zeznań w trybie art. 389 lub 391). Nietrudno dostrzec, że całokształt tych zmian znów zdjął ze stron ciężar sprawnego i racjonalnego prowadzenia procesu, który – jak przed Wielką Nowelizacją – przerzucony został w istocie na sąd. W efekcie tego ten ostatni musi jak uprzednio łączyć rolę bezstronnego arbitra w sporze między stronami z funkcją dociekliwego poszukiwacza prawdy (z reguły dla którejś ze stron niewygodnej), pod rygorem zetknięcia się z apelacją skutecznie zarzucającą nieprzeprowadzenie jakiegoś dowodu z urzędu i niewyjaśnienia jakiejś istotnej okoliczności sprawy, które to zarzuty podniesie niezadowolona z wyroku strona, nierzadko do tego czasu niewykazująca jakiejkolwiek aktywności i niereagująca na pojawiające się w trakcie rozprawy nowe fakty lub dowody. Jeszcze raz przy tym zasygnalizować należy, że o ile przed 1 lipca 2016 r. obowiązek aktywności nakierowanej na czynienie ustaleń faktycznych obciążał co do zasady sąd pierwszej instancji, a sąd odwoławczy generalnie kontrolował tylko jego realizację, o tyle niżej omówione zmiany dotyczące postępowania odwoławczego spowodowały, że także sąd a quem musi wykazać się taką aktywnością w celu usunięcia ewentualnych zaniedbań sądu a quo, nie mogąc już tak łatwo scedować konwalidacji uchybień na sąd a quo, rozpoznający sprawę ponownie. Być może więc odwrót od kontradyktoryjności nie spowoduje prostego powrotu czasów, gdy ze względu na kilkakrotne nieraz przekazywanie sprawy do ponownego rozpoznania niektóre procesy trwały absurdalnie długo i wiązały się z wielokrotnym zbędnym powtarzaniem tych samych czynności, podczas gdy wystarczałaby niewielka korekta w konkretnym punkcie, w którym doszło do błędu.
Powyższe wywody nie oznaczają, że – poza zmianami wynikającymi z odwrotu od kontradyktoryjności – innych istotnych zmian w postępowaniu odwoławczym ostatnia ustawa nowelizacyjna nie dokonała. Podobna zresztą była ich rzeczywista motywacja: brak zaufania ustawodawcy do zdolności stron, by w sposób prawidłowy i umiejętny poprowadzić własny proces i sprostać nie tak przecież wygórowanym wymogom prawnym, jakie polski proces karny stawia jego uczestnikom. Ponownie zwolniono strony nieprofesjonalne z obowiązku formułowania zarzutów w środku odwoławczym (art. 427 § 1 i 2), co niestety oznacza – czego zresztą autorzy projektu ostatniej ustawy nowelizacyjnej nie ukrywali – powrót do niepisanej, ale w orzecznictwie sądów odwoławczych ugruntowanej zasady konieczności całościowej kontroli rozstrzygnięcia przez sąd ad quem, albowiem zarzuty znów przestają wyznaczać granice kontroli odwoławczej, przynajmniej w przypadku, gdy środek odwoławczy nie pochodzi od oskarżyciela publicznego lub pełnomocnika (art. 433 § 1, art. 434 § 1 pkt 3). Jak już wyżej zasygnalizowano, skreślone też zostały art. 427 § 4 i 5, a więc znów bierna przed sądem pierwszej instancji strona będzie mogła dopiero w apelacji bądź zażaleniu podnosić zarzut nieprzeprowadzenia przez sąd określonego dowodu, nawet jeśli sama nie składała w tym zakresie wniosku dowodowego. Utrzymany wprawdzie został art. 427 § 3, w myśl którego odwołujący się może w środku odwoławczym wskazać nowe fakty i dowody, tylko jeśli nie mógł powołać ich w postępowaniu pierwszoinstancyjnym, jednak to ostatnie zastrzeżenie może stać się w praktyce normą pustą, skoro zarzut nieprzeprowadzenia dowodu będzie kierowany przeciwko zaniedbaniom sądu a quo, który nie wypełni przywróconych obowiązków z art. 366 § 1 i art. 167, nie dążąc samodzielnie do ustalenia prawdy materialnej niezależnie od postawy stron. To ten sąd nie ustali nowych faktów lub nie przeprowadzi nowych dowodów istotnych dla sprawy, a strona w apelacji jedynie wytknie mu skutecznie takie uchybienie. I choćby w rzeczywistości mogła sama powołać je w postępowaniu pierwszoinstancyjnym, to sąd odwoławczy – również zobowiązany do dbałości o kompletność zgromadzonego materiału – będzie musiał wytknięte uchybienie sądu naprawić, nawet jeśli w rzeczywistości wynikało to głównie z zaniedbania strony.
Jak jednak już na samym wstępie wskazano, autorzy ustawy z 11 marca 2016 r. nie zaplanowali wycofania wszystkich zmian w postępowaniu odwoławczym, wynikających z Wielkiej Nowelizacji, deklarując w projekcie ustawy, że te zmiany, które nie wynikały ze wzmacniania modelu kontradyktoryjnego, lecz nakierowane były na przyspieszenie procesu, warte są podtrzymania. Trzeba je więc w najważniejszych punktach przypomnieć i pokrótce omówić. W związku z generalną koncepcją wymuszenia na stronach większej aktywności z dniem 1 lipca 2015 r. wprowadzono do art. 427 § 3 wspomniane już zastrzeżenie, że odwołujący się mogą w środku odwoławczym wskazywać nowe fakty i dowody tylko wówczas, gdy nie mogli powołać ich przed sądem pierwszej instancji. Jak przed chwilą wykazano, ograniczenie to może okazać się w praktyce niezbyt skuteczne, niemniej taki literalnie zakaz w kodeksie pozostaje, więc jakiś efekt dyscyplinujący z faktu tego być może wyniknie. Wzmocnieniu pozycji procesowej oskarżyciela – a raczej pewnemu zrównaniu wobec uprzywilejowanej dotychczas pozycji oskarżonego – służyła rekonstrukcja art. 434 § 2, w efekcie której środek odwoławczy wniesiony na niekorzyść oskarżonego nadal wprawdzie może spowodować wydanie orzeczenia dla oskarżonego korzystnego, ale już nie w każdej sytuacji, bo tylko wtedy, gdy zajdą przesłanki z art. 440 (tj. gdyby utrzymanie w mocy orzeczenia było rażąco niesprawiedliwe). Powinno to sprzyjać wymuszaniu aktywizacji stron (w tym przypadku oskarżonego i jego obrońcy), którzy w następstwie tej zmiany nie mogą już liczyć na to, że mimo ich bierności sąd odwoławczy, rozpoznający środek pochodzący od strony przeciwnej, dokona pożądanych korekt w ich interesie, poza wspomnianą sytuacją rażącej niesprawiedliwości zaskarżonego orzeczenia. Ustawą z 11 marca 2016 r. dokonano nieznacznej tylko zmiany tego unormowania, poprzez uzupełnienie, że również w sytuacji opisanej w art. 455 (tj. w razie błędnej kwalifikacji prawnej czynu) możliwe jest przełamanie kierunku środka odwoławczego, co akurat nie powinno wpłynąć negatywnie na sprawność procesu.
Przede wszystkim jednak postanowiono utrzymać w mocy znowelizowane przepisy na swój sposób obligujące sąd odwoławczy do większego wysiłku w zakresie samodzielnego prowadzenia postępowania dowodowego, dążąc generalnie do zmiany modelu postępowania odwoławczego z preferującego (przynajmniej w praktyce) kasatoryjność na bardziej reformatoryjny, czemu służyć ma szereg konkretnych rozwiązań. Z dniem 1 lipca 2015 r. skreślony został art. 452 § 1, stanowiący, że sąd odwoławczy nie może przeprowadzać postępowania dowodowego co do istoty sprawy[5]. Od tej daty na sąd ten został nałożony obowiązek dopuszczenia dowodów na rozprawie, poza sytuacją, gdyby konieczne było przeprowadzenie przewodu sądowego w całości. Wedle intencji autorów Wielkiej Nowelizacji winno to skutkować przeprowadzaniem z urzędu dowodów przez sąd odwoławczy zawsze, gdy uzna potrzebę uzupełnienia przewodu sądowego, a w konsekwencji prowadzić do wydawania przez ten sąd orzeczeń kończących postępowanie, nawet w sytuacji gdy sprawa została wadliwie osądzona w pierwszej instancji i wymaga przeprowadzenia na nowo przewodu sądowego w znacznej części, bez uchylania jej do ponownego rozpoznania. Kierując się analogicznymi celami, zmieniono (tzn. ograniczono) reguły zakazu reformationis in peius, skreślając art. 454 § 2, zakazujący sądowi odwoławczemu orzekania surowszej kary pozbawienia wolności, jeśli jednocześnie zmienia ustalenia faktyczne w sprawie, oraz modyfikując treść art. 454 § 3 poprzez eliminację zakazu zaostrzania kary do 25 lat pozbawienia wolności, utrzymując taki zakaz jedynie w przypadku kary dożywotniego pozbawienia wolności. W efekcie poza tym ostatnim przypadkiem zakaz reformationis in peius od 1 lipca 2015 r. sprowadza się do zakazu skazania przez sąd odwoławczy oskarżonego, który w pierwszej instancji został uniewinniony lub wobec którego postępowanie umorzono warunkowo bądź bezwarunkowo. Projektodawcy zastrzegli, że takie zmiany nie pozostają w sprzeczności z właściwie – to jest formalnie – rozumianą konstytucyjną zasadą dwuinstancyjności postępowania, która „formułuje tylko postulat dwukrotnej oceny stanu faktycznego i stanu prawnego sprawy oraz kontroli prawidłowości stanowiska zajętego przez sąd pierwszej instancji. Nie oznacza zaś ona konieczności dwukrotnego badania każdego ustalenia i niezbędności, niejako kaskadowego, badania każdej zmiany dokonanej przez sąd w trakcie postępowania, w szczególności ustaleń podjętych przez sąd odwoławczy.”[6]
Twórcy ustawy z 11 marca 2016 r. zaproponowali zachowanie zasadniczych zrębów tego modelu postępowania odwoławczego, mimo że – jak wspomniano – przez autorów Wielkiej Nowelizacji był on wyraźnie postrzegany jako immanentny element kompleksu zmian nakierowanych na wzmocnienie kontradyktoryjności procesu. Autorzy najnowszych zmian uznali jednak, że model ten ma swoje samoistne zalety w postaci zapewnienia warunków do merytorycznego rozpoznania sprawy przez sąd odwoławczy, co sprzyjać będzie przyspieszeniu postępowania ze względu na większe możliwości orzekania reformatoryjnego zamiast kasatoryjnego. Wydaje się wręcz, że omówione pokrótce wcześniej wzmocnienie inkwizycyjności postępowania pierwszoinstancyjnego wręcz wzmocni też reformatoryjność postępowania odwoławczego, z uwagi na przeniesienie zasadniczych cech inkwizycyjności także na ten etap, w tym zwłaszcza zobligowanie również sądu odwoławczego do działań z urzędu i aktywności choćby w postępowaniu dowodowym, które może się w szerszym niż do 1 lipca 2015 r. zakresie toczyć także przed tym sądem. Sąd odwoławczy będzie miał bowiem większe możliwości – a przy tym obowiązek – samodzielnego dążenia do usunięcia negatywnych skutków nie tylko uchybień będących wynikiem niedostatecznej aktywności stron, ale również zaniechań sądu a quo, który z urzędu biernych bądź nieporadnych stron nie wyręczył. Dokonano wprawdzie kolejnej modyfikacji art. 452 § 2, eliminując przywołany w poprzednim fragmencie przepis, który wprost obligował sąd odwoławczy do dopuszczenia dowodów na rozprawie (lub jeszcze przed nią), jeśli nie było konieczne przeprowadzenie w całości przewodu sądowego, jednak praktyczny efekt tej zmiany nie wydaje się być tak daleko idący, jak by prima vista sugerowała wspomniana eliminacja. Po kolejnej nowelizacji przepis ten upoważnia bowiem sąd odwoławczy do oddalenia wniosku dowodowego, jeśli przeprowadzenie dowodu byłoby „niecelowe z przyczyn określonych w art. 437 § 2 zdanie drugie”. Tymczasem ten ostatni przepis w brzmieniu obowiązującym od 1 lipca 2015 r. – którego zmiany nie dokonano – stanowi, że uchylenie orzeczenia i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania może nastąpić wyłącznie w wypadkach zaistnienia bezwzględnej przyczyny odwoławczej, niemożności zmiany wyroku z powodu zakazu reformationis in peius albo gdy konieczne jest przeprowadzenie na nowo przewodu sądowego w całości. Należy więc tą okrężną drogą wywnioskować, że nadal nie będzie możliwa kasacja wyroku przez sąd odwoławczy nawet w tych przypadkach, gdy zajdzie potrzeba przeprowadzenia przewodu choćby w znacznej części, zwłaszcza że nie przewiduje się też przywrócenia uchylonego z dniem 1 lipca 2015 r. art. 452 § 1, który zakazywał sądowi a quem przeprowadzać postępowanie dowodowe co do istoty sprawy.
Dodać można, że autorzy ustawy z 11 marca 2016 r. postanowili instytucjonalnie oraz proceduralnie wzmocnić reformatoryjność postępowania odwoławczego, sięgając po znaną procedurze cywilnej (vide art. 3941 § 11 k.p.c.) instytucję możliwości zaskarżenia orzeczenia sądu odwoławczego o uchyleniu zaskarżonego orzeczenia i przekazaniu sprawy do ponownego rozpoznania sądowi pierwszej instancji – aczkolwiek z, nie do końca klarownych, powodów środek ten lokując wśród nadzwyczajnych środków zaskarżenia i nazywając go nowatorsko „skargą na wyrok sądu odwoławczego” (rozdział 55a), choć w postępowaniu cywilnym z powodzeniem funkcjonuje on jako generalnie zwykłe zażalenie, a procedurze karnej znane już są zażalenia na orzeczenia wydane przez sąd odwoławczy (np. art. 426 § 2). Nowy środek odwoławczy – jak sama jego nazwa wskazuje – przysługuje jedynie od wyroku wydanego przez sąd odwoławczy, o ile uchyla on wyrok sądu pierwszej instancji i przekazuje sprawę do ponownego rozpoznania (art. 539a § 1). Nie można więc skargą tą zaskarżyć jakiegokolwiek postanowienia sądu odwoławczego, np. wydanego w trybie art. 330 § 1 (tj. po rozpoznaniu zażalenia na postanowienie o umorzeniu bądź odmowie wszczęcia postępowania przygotowawczego). Skarga może być wniesiona wyłącznie z powodu naruszenia art. 437 (statuującego tzw. względne przyczyny odwoławcze) lub z powodu uchybień określonych w art. 439 § 1 (bezwzględne przyczyny odwoławcze). Skarga przysługuje stronom, przy czym – jeśli nie pochodzi ona od prokuratora – winna być sporządzona i podpisana przez obrońcę lub pełnomocnika będącego radcą prawnym lub adwokatem (art. 539f w zw. z art. 526 § 1). Podlega ona opłacie sądowej uiszczanej z góry (art. 539f w zw. z art. 527). Jej wniesienie powoduje wstrzymanie wykonania zaskarżonego wyroku (art. 539 § 2), a rozpoznaje ją Sąd Najwyższy na posiedzeniu bez udziału stron (art. 539e § 1), w składzie co do zasady jednoosobowym (chyba że Prezes Sądu Najwyższego zarządzi skład trzyosobowy – art. 539f w zw. z art. 534 § 1), mogąc postanowieniem oddalić skargę albo wyrokiem uchylić zaskarżony wyrok w całości lub części i przekazać sprawę sądowi odwoławczemu do ponownego rozpoznania (art. 539e § 2). Samo wprowadzenie tego rodzaju środka odwoławczego ocenić należy jak najbardziej pozytywnie. Winien on skutecznie zapobiec dającym się niekiedy dostrzec trendom do pochopnego sięgania przez sądy odwoławcze po orzeczenie kasatoryjne, w sytuacji gdy w rzeczywistości uchybienia popełnione przez sąd pierwszej instancji mogą być bez uszczerbku dla praw stron, za to z korzyścią dla szybkości postępowania, naprawione w toku postępowania odwoławczego, zakończonego prawomocnym orzeczeniem reformatoryjnym (albo nawet utrzymującym w mocy zaskarżony wyrok, jeśli okaże się, że mimo błędów popełnionych przez sąd pierwszej instancji samo wydane orzeczenie jest w istocie swej prawidłowe).
Poza tymi zasadniczymi zmianami ostatnia ustawa nowelizacyjna przewiduje w postępowaniu odwoławczym szereg samoistnych korekt, mających raczej charakter porządkujący, a więc generalnie pożądanych. Dotyczy to na przykład art. 425 § 2 (uzupełnionego o możliwość zaskarżenia nie tylko całości bądź części orzeczenia albo jego uzasadnienia, ale też braku określonego rozstrzygnięcia), art. 440 (którego zmiana polega na wyjaśnieniu wątpliwości co do relacji względem art. 437 § 2 zd. 2), art. 449a (regulującego tryb uzupełnienia uzasadnienia zaskarżonego wyroku na żądanie sądu odwoławczego) oraz art. 447 § 3 (w którym doprecyzowano kwestie zakresu zaskarżenia, jeśli apelacja kierowana jest co do środka karnego, środka kompensacyjnego oraz przepadku). W art. 446 § 1, w myśl którego w przypadku wnoszenia przez inną niż prokurator stronę apelacji od wyroku sądu okręgowego obowiązuje przymus radcowsko-adwokacki, słowa o konieczności sporządzenia i podpisania takiej apelacji „przez adwokata lub radcę prawnego” zastąpiono słowami „przez obrońcę lub pełnomocnika”, co oczywiście w kontekście całokształtu obowiązujących przepisów żadnej merytorycznie nowej treści nie wniosło. Niewielką, ale mającą zapewne w przyszłości swój wymiar praktyczny zmianą było obciążenie w art. 446 § 2 wszystkich skarżących – a nie, jak dotychczas, jedynie podmiotów profesjonalnych (tj. prokuratora, obrońcy i pełnomocnika) – obowiązkiem dołączania do apelacji odpowiedniej liczby odpisów dla stron przeciwnych. Konsekwencją tej zmiany była modyfikacja art. 448 § 2, w efekcie czego do każdego zawiadomienia o przyjęciu apelacji będzie obecnie doręczany stronie przeciwnej jej odpis (poza sytuacjami, gdy jawność rozprawy była wyłączona z uwagi na ochronę informacji niejawnych). Analogicznie w art. 461 § 1 z dniem 15 kwietnia 2016 r. obciążono strony nieprofesjonalne formalnym obowiązkiem załączania odpowiedniej liczby odpisów („dla osób, których dotyczy zaskarżone postanowienie”) do zażalenia na postanowienia kończące postępowanie w sprawie. Jeśli chodzi o postępowanie zażaleniowe, co do zasady utrzymana też została pożądana zmiana art. 30 § 2, w następstwie której sąd odwoławczy na posiedzeniach orzeka – podobnie jak sąd pierwszej instancji – jednoosobowo, chyba że zaskarżone orzeczenie wydano w składzie innym niż jednoosobowy (wtedy sąd odwoławczy orzeka w składzie trzech sędziów). Zmiana ta niewątpliwie sprzyjać będzie zwiększeniu sprawności i szybkości postępowania odwoławczego, w którym przed 1 lipca 2015 r. zasadą było orzekanie sądu drugiej instancji w składzie angażującym trzech sędziów zawodowych do rozstrzygania kwestii zazwyczaj niewymagających aż takiego zaangażowania czynnika zawodowego. Nowelizacja z 11 marca 2016 r. uzupełniła jedynie art. 30 § 2 o możliwość wyznaczenia składu trzyosobowego także ze względu na szczególną wagę lub zawiłość sprawy, pozostawiając to decyzji prezesa sądu odwoławczego, co nie powinno w sposób zauważalny skomplikować procedowania z uwagi na zapewne dość wąskie spektrum sytuacji, w których znajdzie zastosowanie.
Wskazać też można jeszcze jedną zmianę, która – choć co do zasady sprowadza się do powrotu do stanu sprzed 1 lipca 2015 r. – niewątpliwie w pewnym stopniu przyspieszy postępowanie odwoławcze, a ściślej mówiąc: rozpoczęcie tej fazy postępowania. Otóż przed tą datą siedmiodniowy termin zawity na złożenie wniosku o pisemne uzasadnienie wyroku (czyli tzw. zapowiedzi apelacji) biegł niemal zawsze od dnia ogłoszenia wyroku. Jedynym wyjątkiem, gdy termin ten zaczynał biec dopiero od momentu doręczenia odpisu wyroku, była opisana w ówczesnym art. 422 § 2 sytuacja, w której oskarżony nie był obecny przy ogłoszeniu wyroku, a jednocześnie był pozbawiony wolności i nie miał obrońcy. Z dniem 1 lipca 2015 r. ustawodawca uczynił generalną zasadą, że w każdym bez wyjątku przypadku, w którym ustawa przewiduje doręczenie wyroku, termin złożenia wniosku o jego uzasadnienie biegł zawsze od dnia tegoż doręczenia, co – w sytuacji doskonale wszystkim znanych problemów z doręczaniem korespondencji sądowej, a zwłaszcza terminowością doręczeń – niewątpliwie musiało wydłużyć czas postępowania. Od 15 kwietnia 2016 r. nastąpił powrót do pierwotnej zasady, że decyduje jedynie data ogłoszenia wyroku, a nowy art. 422 § 2a znów jako wyjątek wprowadził zapis, że termin liczy się od doręczenia jedynie w przypadku oskarżonego pozbawionego wolności, który nie ma obrońcy i nie był obecny podczas ogłoszenia wyroku, dodatkowo wprowadzając warunek, by do jego nieobecności doszło mimo złożenia przez oskarżonego wniosku o doprowadzenie go na termin rozprawy, co uczyni ten wyjątek sytuacją jeszcze rzadszą, niż przed wszystkimi omówionymi tu zmianami.
Na zakończenie odrębnego, choćby krótkiego, omówienia wymaga jeszcze nadanie nowego brzmienia art. 351 § 1 oraz powiązane z tym dodanie kolejnej bezwzględnej przesłanki odwoławczej, wyrażonej w art. 439 § 1 pkt 1a. Wejście w życie tych akurat przepisów zostało, w odróżnieniu od wszystkich pozostałych zmian wynikłych z ustawy z 11 marca 2016 r., odsunięte w czasie aż do 1 stycznia 2017 r. Ten pierwszy przepis – w sposób bardzo istotny zmieniony na etapie prac sejmowych w stosunku do pierwotnego projektu – w sposób nad wyraz wręcz kazuistyczny reguluje skomplikowany proces powoływania sędziów do orzekania w danej sprawie, wychodząc od znanej dotychczasowym rozwiązaniom zasady, że sędziego sprawozdawcę (albo sędziego powołanego do orzekania w składzie jednoosobowym) wyznacza się wedle kolejności wpływu spraw oraz jawnej dla stron listy sędziów orzekających w danym sądzie bądź wydziale, po czym przechodząc do drobiazgowych regulacji doboru pozostałych członków składu orzekającego drogą losowania, wyłączania sędziów wylosowanych od udziału w kolejnych losowaniach, enumeratywnie wskazanych sytuacji, w których dopuszczalne będzie zastępowanie sędziów wyznaczonych wedle listy lub w drodze losowania innymi sędziami, czy wreszcie zasad dobierania sędziów do składu powiększonego względem pierwotnego wskutek zaistnienia ku temu przesłanek procesowych. Te bardzo drobiazgowe unormowania nie zostały zresztą uznane za wystarczające, bo w art. 351 § 8 znalazło się jeszcze odesłanie do rozporządzenia wykonawczego, które ma wydać minister sprawiedliwości w sprawie trybu wyznaczania i losowania składu orzekającego oraz warunków „uznania choroby lub innej usprawiedliwionej niemożności wykonywania obowiązków służbowych za dłuższą lub długotrwałą oraz ważne przyczyny wynikające z organizacji pracy w sądzie dopuszczające pominięcie sędziego do orzekania w sprawie”. Niestety drobiazgowa kazuistyka nie czyni wspomnianego przepisu wolnym od wątpliwości, co jest okolicznością o tyle istotną, że w sposób znaczący jego stosowanie ważyć może na losach postępowań odwoławczych, i to nie tylko dlatego, że sam art. 351 – poprzez odesłanie zawarte w art. 458 – znajduje odpowiednie zastosowanie także w postępowaniu odwoławczym. Istotniejszy jest fakt, że zgodnie z nowym art. 439 § 1 pkt 1a k.p.k. zaskarżone orzeczenie podlegać będzie, poczynając od 1 stycznia 2017 r., uchyleniu niezależnie od granic zaskarżenia oraz wpływu uchybienia na treść orzeczenia, jeśli w wydaniu orzeczenia brał udział sędzia lub sędziowie wyznaczeni z pominięciem sposobu wskazanego w art. 351, co do których nie uwzględniono wniosku o wyłączenie złożonego zgodnie z art. 40a (ten ostatni przepis nada stronie po 31 grudnia 2016 r. prawo zgłoszenia takiego wniosku do czasu rozpoczęcia przewodu sądowego, o czym należy ją pouczyć przed rozpoczęciem). Każde więc, nawet najdrobniejsze odstępstwo od tych szczegółowych zasad wyznaczania składu, choćby wynikające z rozbieżności interpretacyjnych odnośnie do wcale nie tak klarownego unormowania art. 351 k.p.k., może wywołać daleko idące skutki w postaci konieczności powtarzania postępowania pierwszoinstancyjnego bądź – jeśli do jego obrazy dojdzie przy wyznaczaniu składu sądu odwoławczego – postępowania drugoinstancyjnego, co będzie mogło nastąpić w razie wzruszenia wyroku sądu odwoławczego w trybie kasacji[7]. Jak się wydaje, praktyka stosowania art. 439 § 1 pkt 1a – o ile oczywiście przepis ten rzeczywiście wejdzie w życie w zaplanowanym terminie w obecnej postaci – winna więc podlegać, przynajmniej w początkowym okresie jego funkcjonowania, szczególnie uważnemu monitorowaniu ze strony ustawodawcy celem ewentualnej korekty tych bardzo daleko idących i potencjalnie niebezpiecznych dla szybkości i sprawności procedowania unormowań.
Reasumując całość powyższych rozważań, można pokusić się o ogólną ocenę, że akurat jeśli chodzi o sferę postępowania odwoławczego ustawa nowelizacyjna z 11 marca 2016 r. nie podważa szeregu obiecujących i potencjalnie efektywnych rozwiązań, które mogą się przyczynić do przyspieszenia postępowania karnego, zwłaszcza poprzez eliminację de facto zbędnych orzeczeń kasatoryjnych, a w konsekwencji wielokrotności ponownego procedowania przed sądem pierwszej instancji. Część zmian, generalnie związanych z odwrotem od kontradyktoryjności postępowania, z pewnością nie posłuży sprawności i szybkości postępowania, co raczej wystarczająco potwierdziła daleka od ideału praktyka funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości przed 1 lipca 2015 r., do której w dużej mierze cofnie nas niemal automatyczne przywrócenie wówczas obowiązujących unormowań. Przyszłość pozwoli z tej perspektywy ocenić, czy Wielką Nowelizację i odwrót od niej uznać będziemy mogli za sytuację wykonania dwóch kroków w przód i jednego w tył, czy też za powrót do punktu wyjścia po krótkim okresie zawirowania normatywnego.
dr hab. Monika Całkiewicz, profesor Akademii Leona Koźmińskiego, radca prawny, były prokurator
Ustawą z 27 września 2013 r.[1] poprzedni Sejm dokonał bardzo obszernej nowelizacji, przeprowadzonej pod hasłem zwiększenia kontradyktoryjności procesu, z racji zasadniczego charakteru i znaczenia części zmian zwanej niekiedy Wielką Nowelizacją, która weszła w życie z dniem 1 lipca 2015 r. Mimo że nowe przepisy w zasadzie nie zaczęły jeszcze powszechnie funkcjonować w praktyce – głównie z racji rozbudowanych przepisów intertemporalnych, w myśl których w przypadku procesów zainicjowanych przed 1 lipca 2015 r. w szeregu sytuacji zastosowanie nadal znajdowały przepisy dotychczasowe – wkrótce po wyborach sejmowych przeprowadzonych w październiku 2015 r., po których doszło do zmiany układu rządzącego w Polsce, ogłoszono zamiar niezwłocznego wycofania się z Wielkiej Nowelizacji, tym razem pod hasłem troski o prawdę materialną, której zbyt kontradyktoryjny proces miał jakoby zagrażać. W Ministerstwie Sprawiedliwości powstał projekt ustawy, który w styczniu 2016 r. został złożony do Sejmu[2] i w błyskawicznym tempie, z niezbyt obszernymi – acz miejscami istotnymi – modyfikacjami, uchwalony i opublikowany jako ustawa z dnia 11 marca 2016 r. o zmianie ustawy Kodeks postępowania karnego oraz niektórych innych ustaw[3]. Ustawa ta wprowadziła bardzo krótki okres vacationis legis, wedle art. 28 weszła bowiem w życie jeszcze 15 kwietnia 2016 r. (poza kilkoma przepisami, o których będzie mowa w dalszej części, dla których termin ten przesunięty został na 1 stycznia 2017 r.).
Analizując uzasadnienie projektu ustawy z 27 września 2013 r. – a nie głosy propagandowe i medialne towarzyszące jej uchwalaniu – zasadniczym powodem zmiany miało być nie tyle przemodelowanie postępowania w kierunku maksymalnej kontradyktoryjności jako cel sam w sobie, lecz przeciwdziałanie nadmiernej przewlekłości procesów. I temu głównemu celowi miały posłużyć poszczególne zmiany, w tym te związane z częściowym odejściem od inkwizycyjności procesu w kierunku kontradyktoryjności, co w zamiarze autorów projektu zmian miało być jedynie środkiem do celu zasadniczego. Innymi nakierowanymi na jego osiągnięcie środkami miało być m.in. zniesienie nadmiernego formalizmu wielu czynności, odstąpienie od zbędnego angażowania sędziów do czynności, których może dokonać czynnik niesądowy (zwłaszcza referendarze) oraz – co z punktu widzenia niniejszego opracowania ma największe znaczenie – nowe ukształtowanie modelu postępowania odwoławczego, mające ograniczyć jego przewlekłość dzięki ograniczeniu kasatoryjności, a poszerzeniu możliwości orzekania reformatoryjnego. Autorzy Wielkiej Nowelizacji traktowali przy tym zaproponowane zmiany jako powiązany ze sobą kompleks instytucji, z których jedne logicznie wynikają z drugich i nie powinny być dokonywane fragmentarycznie. Obecny ustawodawca tej opinii jednak nie podzielił i mimo przeprowadzania zmian pod hasłem odwrotu od nieudanej jakoby reformy, w rzeczywistości w pewnych dziedzinach dokonane zmiany podtrzymał, a miejscami na swój sposób pogłębił. W szczególności właśnie gdy chodzi o postępowanie odwoławcze, z dniem 15 kwietnia 2016 r. z pewnością nie nastąpił pełen powrót do stanu prawnego sprzed 1 lipca 2015 r.
Nie oznacza to jednak, że pewnego regresu normatywnego w tym akurat zakresie nie było. Część dokonanych z dniem 1 lipca 2015 r. na tym etapie procesu zmian rzeczywiście bowiem była immanentnie związana z jego przemodelowaniem w kierunku maksymalnej kontradyktoryjności, od której obecny ustawodawca zdecydował się odstąpić, uznając, że faworyzowanie tej zasady kosztem inkwizycyjności procesu realnie osłabia funkcjonowanie zasady prawdy materialnej, będącej naczelną zasadę postępowania. Efektem był nie tylko powrót do uprzedniego brzmienia przepisów o charakterze programowym (zwłaszcza art. 2 § 1 pkt 1[4], art. 5 § 2 i art. 297 § 1 pkt 5), ale również szeregu przepisów szczegółowych, w tym kluczowych dla rzeczywistego funkcjonowania określonego modelu procesowego art. 167 i art. 366 § 1. W efekcie tego znów zasadą stało się przeprowadzanie dowodów przez sąd, a nie przez biorącą udział w procesie stronę, przy czym ponownie na sądzie – a zwłaszcza na przewodniczącym składu orzekającego – spoczął prawny obowiązek dbałości o przeprowadzenie w razie potrzeby z urzędu każdego dowodu, mającego znaczenie dla wyjaśnienia wszystkich istotnych okoliczności sprawy. Powrót do tych unormowań w sposób bezpośredni rzutuje obecnie na przebieg postępowania odwoławczego, bowiem obowiązki te tak samo jak sąd pierwszej instancji obciążają sąd odwoławczy, wymuszając na tym ostatnim analogiczną aktywność procesową i dbałość o wyjaśnienie wszystkich okoliczności sprawy zgodnie z obowiązkiem dążenia do prawdy materialnej, nawet w przypadku bierności stron, teoretycznie najbardziej zainteresowanych w osiągnięciu tego celu.
Jak więc wyżej zasygnalizowano, logiczną konsekwencją przywrócenia dawnego brzmienia art. 167 i art. 366 § 1 musiał być odwrót od części nowych unormowań, bezsprzecznie powiązanych z odrzuconym kontradyktoryjnym modelem procesu. Skoro do lamusa został złożony pomysł, by sąd przeprowadzał dowody z urzędu tylko „w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami” (jak głosił do 15 kwietnia 2016 r. art. 167 § 1 zd. 3), to oczywiście bezprzedmiotowy stał się art. 427 § 4, który miał zapobiec nadużywaniu tego z założenia wyjątkowego przepisu, zakazując podnoszenia w środku odwoławczym zarzutu nieprzeprowadzenia przez sąd określonego dowodu, jeśli strona nie zgłaszała w tym zakresie wniosku dowodowego (jak zresztą także zarzutu przeprowadzenia przez sąd dowodu z urzędu mimo braku wniosku strony). Artykuł 427 § 4 tym bardziej musiał być uchylony, że zakazywał w środku odwoławczym podnoszenia również zarzutu naruszenia przepisów dotyczących aktywności sądu przy przeprowadzaniu dowodów (a więc np. zarzutu niezadania przez członków składu orzekającego świadkowi pytań, które – zdaniem strony – winny być zadane, ale których sama z jakichkolwiek względów nie zadała), a od 15 kwietnia 2016 r. dokonano jednocześnie odwrotu od zasady, że prawo zadawania pytań osobom przesłuchiwanym mają zasadniczo tylko strony, ich przedstawiciele procesowi i biegli, zaś członkowie składu orzekającego tylko „w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami” (art. 171 § 2 w brzmieniu sprzed ostatniej nowelizacji). Obecnie znów organ przesłuchujący ma niczym nieskrępowane prawo zadawania pytań przesłuchiwanym osobom na równi ze stronami procesu (także poza przewidzianą co do zasady w art. 370 kolejnością ich zadawania), a wręcz będzie to jego obowiązek w przypadku bierności stron, biorąc pod uwagę ciążący na organie procesowym samodzielny obowiązek dążenia do ustalenia prawdy materialnej poprzez wyjaśnienie wszystkich istotnych okoliczności sprawy – dotyczący także sądu odwoławczego. Po Wielkiej Nowelizacji to strony, a nie sąd obciążał m.in. obowiązek – czy raczej ciężar procesowy – ujawnienia w pewnych sytuacjach wcześniej składanych przez oskarżonego wyjaśnień (art. 389 § 1) oraz zeznań świadka (art. 391 § 1 i 1a), czego zaniedbanie eliminowało możliwość skutecznego powoływania się na treść tych zeznań bądź wyjaśnień, co mogło skutkować przegraną w procesie. Od 15 kwietnia 2016 r. obowiązek ujawnienia protokołów takich wyjaśnień czy zeznań obciążył sąd, w efekcie czego naruszenie tego obowiązku znów może stać się skutecznym zarzutem odwoławczym, przy czym z uwagi na niżej omówione preferencje dla orzekania reformatoryjnego zamiast kasatoryjnego naprawienie ewentualnych uchybień sądu pierwszej instancji w tej mierze będzie polegać częściej na dokonaniu wadliwie zaniechanych czynności przez sąd odwoławczy (czyli np. na ponownym przesłuchaniu oskarżonego bądź świadka, tym razem na rozprawie odwoławczej, i odczytaniu im wcześniejszych wyjaśnień lub zeznań w trybie art. 389 lub 391). Nietrudno dostrzec, że całokształt tych zmian znów zdjął ze stron ciężar sprawnego i racjonalnego prowadzenia procesu, który – jak przed Wielką Nowelizacją – przerzucony został w istocie na sąd. W efekcie tego ten ostatni musi jak uprzednio łączyć rolę bezstronnego arbitra w sporze między stronami z funkcją dociekliwego poszukiwacza prawdy (z reguły dla którejś ze stron niewygodnej), pod rygorem zetknięcia się z apelacją skutecznie zarzucającą nieprzeprowadzenie jakiegoś dowodu z urzędu i niewyjaśnienia jakiejś istotnej okoliczności sprawy, które to zarzuty podniesie niezadowolona z wyroku strona, nierzadko do tego czasu niewykazująca jakiejkolwiek aktywności i niereagująca na pojawiające się w trakcie rozprawy nowe fakty lub dowody. Jeszcze raz przy tym zasygnalizować należy, że o ile przed 1 lipca 2016 r. obowiązek aktywności nakierowanej na czynienie ustaleń faktycznych obciążał co do zasady sąd pierwszej instancji, a sąd odwoławczy generalnie kontrolował tylko jego realizację, o tyle niżej omówione zmiany dotyczące postępowania odwoławczego spowodowały, że także sąd a quem musi wykazać się taką aktywnością w celu usunięcia ewentualnych zaniedbań sądu a quo, nie mogąc już tak łatwo scedować konwalidacji uchybień na sąd a quo, rozpoznający sprawę ponownie. Być może więc odwrót od kontradyktoryjności nie spowoduje prostego powrotu czasów, gdy ze względu na kilkakrotne nieraz przekazywanie sprawy do ponownego rozpoznania niektóre procesy trwały absurdalnie długo i wiązały się z wielokrotnym zbędnym powtarzaniem tych samych czynności, podczas gdy wystarczałaby niewielka korekta w konkretnym punkcie, w którym doszło do błędu.
Powyższe wywody nie oznaczają, że – poza zmianami wynikającymi z odwrotu od kontradyktoryjności – innych istotnych zmian w postępowaniu odwoławczym ostatnia ustawa nowelizacyjna nie dokonała. Podobna zresztą była ich rzeczywista motywacja: brak zaufania ustawodawcy do zdolności stron, by w sposób prawidłowy i umiejętny poprowadzić własny proces i sprostać nie tak przecież wygórowanym wymogom prawnym, jakie polski proces karny stawia jego uczestnikom. Ponownie zwolniono strony nieprofesjonalne z obowiązku formułowania zarzutów w środku odwoławczym (art. 427 § 1 i 2), co niestety oznacza – czego zresztą autorzy projektu ostatniej ustawy nowelizacyjnej nie ukrywali – powrót do niepisanej, ale w orzecznictwie sądów odwoławczych ugruntowanej zasady konieczności całościowej kontroli rozstrzygnięcia przez sąd ad quem, albowiem zarzuty znów przestają wyznaczać granice kontroli odwoławczej, przynajmniej w przypadku, gdy środek odwoławczy nie pochodzi od oskarżyciela publicznego lub pełnomocnika (art. 433 § 1, art. 434 § 1 pkt 3). Jak już wyżej zasygnalizowano, skreślone też zostały art. 427 § 4 i 5, a więc znów bierna przed sądem pierwszej instancji strona będzie mogła dopiero w apelacji bądź zażaleniu podnosić zarzut nieprzeprowadzenia przez sąd określonego dowodu, nawet jeśli sama nie składała w tym zakresie wniosku dowodowego. Utrzymany wprawdzie został art. 427 § 3, w myśl którego odwołujący się może w środku odwoławczym wskazać nowe fakty i dowody, tylko jeśli nie mógł powołać ich w postępowaniu pierwszoinstancyjnym, jednak to ostatnie zastrzeżenie może stać się w praktyce normą pustą, skoro zarzut nieprzeprowadzenia dowodu będzie kierowany przeciwko zaniedbaniom sądu a quo, który nie wypełni przywróconych obowiązków z art. 366 § 1 i art. 167, nie dążąc samodzielnie do ustalenia prawdy materialnej niezależnie od postawy stron. To ten sąd nie ustali nowych faktów lub nie przeprowadzi nowych dowodów istotnych dla sprawy, a strona w apelacji jedynie wytknie mu skutecznie takie uchybienie. I choćby w rzeczywistości mogła sama powołać je w postępowaniu pierwszoinstancyjnym, to sąd odwoławczy – również zobowiązany do dbałości o kompletność zgromadzonego materiału – będzie musiał wytknięte uchybienie sądu naprawić, nawet jeśli w rzeczywistości wynikało to głównie z zaniedbania strony.
Jak jednak już na samym wstępie wskazano, autorzy ustawy z 11 marca 2016 r. nie zaplanowali wycofania wszystkich zmian w postępowaniu odwoławczym, wynikających z Wielkiej Nowelizacji, deklarując w projekcie ustawy, że te zmiany, które nie wynikały ze wzmacniania modelu kontradyktoryjnego, lecz nakierowane były na przyspieszenie procesu, warte są podtrzymania. Trzeba je więc w najważniejszych punktach przypomnieć i pokrótce omówić. W związku z generalną koncepcją wymuszenia na stronach większej aktywności z dniem 1 lipca 2015 r. wprowadzono do art. 427 § 3 wspomniane już zastrzeżenie, że odwołujący się mogą w środku odwoławczym wskazywać nowe fakty i dowody tylko wówczas, gdy nie mogli powołać ich przed sądem pierwszej instancji. Jak przed chwilą wykazano, ograniczenie to może okazać się w praktyce niezbyt skuteczne, niemniej taki literalnie zakaz w kodeksie pozostaje, więc jakiś efekt dyscyplinujący z faktu tego być może wyniknie. Wzmocnieniu pozycji procesowej oskarżyciela – a raczej pewnemu zrównaniu wobec uprzywilejowanej dotychczas pozycji oskarżonego – służyła rekonstrukcja art. 434 § 2, w efekcie której środek odwoławczy wniesiony na niekorzyść oskarżonego nadal wprawdzie może spowodować wydanie orzeczenia dla oskarżonego korzystnego, ale już nie w każdej sytuacji, bo tylko wtedy, gdy zajdą przesłanki z art. 440 (tj. gdyby utrzymanie w mocy orzeczenia było rażąco niesprawiedliwe). Powinno to sprzyjać wymuszaniu aktywizacji stron (w tym przypadku oskarżonego i jego obrońcy), którzy w następstwie tej zmiany nie mogą już liczyć na to, że mimo ich bierności sąd odwoławczy, rozpoznający środek pochodzący od strony przeciwnej, dokona pożądanych korekt w ich interesie, poza wspomnianą sytuacją rażącej niesprawiedliwości zaskarżonego orzeczenia. Ustawą z 11 marca 2016 r. dokonano nieznacznej tylko zmiany tego unormowania, poprzez uzupełnienie, że również w sytuacji opisanej w art. 455 (tj. w razie błędnej kwalifikacji prawnej czynu) możliwe jest przełamanie kierunku środka odwoławczego, co akurat nie powinno wpłynąć negatywnie na sprawność procesu.
Przede wszystkim jednak postanowiono utrzymać w mocy znowelizowane przepisy na swój sposób obligujące sąd odwoławczy do większego wysiłku w zakresie samodzielnego prowadzenia postępowania dowodowego, dążąc generalnie do zmiany modelu postępowania odwoławczego z preferującego (przynajmniej w praktyce) kasatoryjność na bardziej reformatoryjny, czemu służyć ma szereg konkretnych rozwiązań. Z dniem 1 lipca 2015 r. skreślony został art. 452 § 1, stanowiący, że sąd odwoławczy nie może przeprowadzać postępowania dowodowego co do istoty sprawy[5]. Od tej daty na sąd ten został nałożony obowiązek dopuszczenia dowodów na rozprawie, poza sytuacją, gdyby konieczne było przeprowadzenie przewodu sądowego w całości. Wedle intencji autorów Wielkiej Nowelizacji winno to skutkować przeprowadzaniem z urzędu dowodów przez sąd odwoławczy zawsze, gdy uzna potrzebę uzupełnienia przewodu sądowego, a w konsekwencji prowadzić do wydawania przez ten sąd orzeczeń kończących postępowanie, nawet w sytuacji gdy sprawa została wadliwie osądzona w pierwszej instancji i wymaga przeprowadzenia na nowo przewodu sądowego w znacznej części, bez uchylania jej do ponownego rozpoznania. Kierując się analogicznymi celami, zmieniono (tzn. ograniczono) reguły zakazu reformationis in peius, skreślając art. 454 § 2, zakazujący sądowi odwoławczemu orzekania surowszej kary pozbawienia wolności, jeśli jednocześnie zmienia ustalenia faktyczne w sprawie, oraz modyfikując treść art. 454 § 3 poprzez eliminację zakazu zaostrzania kary do 25 lat pozbawienia wolności, utrzymując taki zakaz jedynie w przypadku kary dożywotniego pozbawienia wolności. W efekcie poza tym ostatnim przypadkiem zakaz reformationis in peius od 1 lipca 2015 r. sprowadza się do zakazu skazania przez sąd odwoławczy oskarżonego, który w pierwszej instancji został uniewinniony lub wobec którego postępowanie umorzono warunkowo bądź bezwarunkowo. Projektodawcy zastrzegli, że takie zmiany nie pozostają w sprzeczności z właściwie – to jest formalnie – rozumianą konstytucyjną zasadą dwuinstancyjności postępowania, która „formułuje tylko postulat dwukrotnej oceny stanu faktycznego i stanu prawnego sprawy oraz kontroli prawidłowości stanowiska zajętego przez sąd pierwszej instancji. Nie oznacza zaś ona konieczności dwukrotnego badania każdego ustalenia i niezbędności, niejako kaskadowego, badania każdej zmiany dokonanej przez sąd w trakcie postępowania, w szczególności ustaleń podjętych przez sąd odwoławczy.”[6]
Twórcy ustawy z 11 marca 2016 r. zaproponowali zachowanie zasadniczych zrębów tego modelu postępowania odwoławczego, mimo że – jak wspomniano – przez autorów Wielkiej Nowelizacji był on wyraźnie postrzegany jako immanentny element kompleksu zmian nakierowanych na wzmocnienie kontradyktoryjności procesu. Autorzy najnowszych zmian uznali jednak, że model ten ma swoje samoistne zalety w postaci zapewnienia warunków do merytorycznego rozpoznania sprawy przez sąd odwoławczy, co sprzyjać będzie przyspieszeniu postępowania ze względu na większe możliwości orzekania reformatoryjnego zamiast kasatoryjnego. Wydaje się wręcz, że omówione pokrótce wcześniej wzmocnienie inkwizycyjności postępowania pierwszoinstancyjnego wręcz wzmocni też reformatoryjność postępowania odwoławczego, z uwagi na przeniesienie zasadniczych cech inkwizycyjności także na ten etap, w tym zwłaszcza zobligowanie również sądu odwoławczego do działań z urzędu i aktywności choćby w postępowaniu dowodowym, które może się w szerszym niż do 1 lipca 2015 r. zakresie toczyć także przed tym sądem. Sąd odwoławczy będzie miał bowiem większe możliwości – a przy tym obowiązek – samodzielnego dążenia do usunięcia negatywnych skutków nie tylko uchybień będących wynikiem niedostatecznej aktywności stron, ale również zaniechań sądu a quo, który z urzędu biernych bądź nieporadnych stron nie wyręczył. Dokonano wprawdzie kolejnej modyfikacji art. 452 § 2, eliminując przywołany w poprzednim fragmencie przepis, który wprost obligował sąd odwoławczy do dopuszczenia dowodów na rozprawie (lub jeszcze przed nią), jeśli nie było konieczne przeprowadzenie w całości przewodu sądowego, jednak praktyczny efekt tej zmiany nie wydaje się być tak daleko idący, jak by prima vista sugerowała wspomniana eliminacja. Po kolejnej nowelizacji przepis ten upoważnia bowiem sąd odwoławczy do oddalenia wniosku dowodowego, jeśli przeprowadzenie dowodu byłoby „niecelowe z przyczyn określonych w art. 437 § 2 zdanie drugie”. Tymczasem ten ostatni przepis w brzmieniu obowiązującym od 1 lipca 2015 r. – którego zmiany nie dokonano – stanowi, że uchylenie orzeczenia i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania może nastąpić wyłącznie w wypadkach zaistnienia bezwzględnej przyczyny odwoławczej, niemożności zmiany wyroku z powodu zakazu reformationis in peius albo gdy konieczne jest przeprowadzenie na nowo przewodu sądowego w całości. Należy więc tą okrężną drogą wywnioskować, że nadal nie będzie możliwa kasacja wyroku przez sąd odwoławczy nawet w tych przypadkach, gdy zajdzie potrzeba przeprowadzenia przewodu choćby w znacznej części, zwłaszcza że nie przewiduje się też przywrócenia uchylonego z dniem 1 lipca 2015 r. art. 452 § 1, który zakazywał sądowi a quem przeprowadzać postępowanie dowodowe co do istoty sprawy.
Dodać można, że autorzy ustawy z 11 marca 2016 r. postanowili instytucjonalnie oraz proceduralnie wzmocnić reformatoryjność postępowania odwoławczego, sięgając po znaną procedurze cywilnej (vide art. 3941 § 11 k.p.c.) instytucję możliwości zaskarżenia orzeczenia sądu odwoławczego o uchyleniu zaskarżonego orzeczenia i przekazaniu sprawy do ponownego rozpoznania sądowi pierwszej instancji – aczkolwiek z, nie do końca klarownych, powodów środek ten lokując wśród nadzwyczajnych środków zaskarżenia i nazywając go nowatorsko „skargą na wyrok sądu odwoławczego” (rozdział 55a), choć w postępowaniu cywilnym z powodzeniem funkcjonuje on jako generalnie zwykłe zażalenie, a procedurze karnej znane już są zażalenia na orzeczenia wydane przez sąd odwoławczy (np. art. 426 § 2). Nowy środek odwoławczy – jak sama jego nazwa wskazuje – przysługuje jedynie od wyroku wydanego przez sąd odwoławczy, o ile uchyla on wyrok sądu pierwszej instancji i przekazuje sprawę do ponownego rozpoznania (art. 539a § 1). Nie można więc skargą tą zaskarżyć jakiegokolwiek postanowienia sądu odwoławczego, np. wydanego w trybie art. 330 § 1 (tj. po rozpoznaniu zażalenia na postanowienie o umorzeniu bądź odmowie wszczęcia postępowania przygotowawczego). Skarga może być wniesiona wyłącznie z powodu naruszenia art. 437 (statuującego tzw. względne przyczyny odwoławcze) lub z powodu uchybień określonych w art. 439 § 1 (bezwzględne przyczyny odwoławcze). Skarga przysługuje stronom, przy czym – jeśli nie pochodzi ona od prokuratora – winna być sporządzona i podpisana przez obrońcę lub pełnomocnika będącego radcą prawnym lub adwokatem (art. 539f w zw. z art. 526 § 1). Podlega ona opłacie sądowej uiszczanej z góry (art. 539f w zw. z art. 527). Jej wniesienie powoduje wstrzymanie wykonania zaskarżonego wyroku (art. 539 § 2), a rozpoznaje ją Sąd Najwyższy na posiedzeniu bez udziału stron (art. 539e § 1), w składzie co do zasady jednoosobowym (chyba że Prezes Sądu Najwyższego zarządzi skład trzyosobowy – art. 539f w zw. z art. 534 § 1), mogąc postanowieniem oddalić skargę albo wyrokiem uchylić zaskarżony wyrok w całości lub części i przekazać sprawę sądowi odwoławczemu do ponownego rozpoznania (art. 539e § 2). Samo wprowadzenie tego rodzaju środka odwoławczego ocenić należy jak najbardziej pozytywnie. Winien on skutecznie zapobiec dającym się niekiedy dostrzec trendom do pochopnego sięgania przez sądy odwoławcze po orzeczenie kasatoryjne, w sytuacji gdy w rzeczywistości uchybienia popełnione przez sąd pierwszej instancji mogą być bez uszczerbku dla praw stron, za to z korzyścią dla szybkości postępowania, naprawione w toku postępowania odwoławczego, zakończonego prawomocnym orzeczeniem reformatoryjnym (albo nawet utrzymującym w mocy zaskarżony wyrok, jeśli okaże się, że mimo błędów popełnionych przez sąd pierwszej instancji samo wydane orzeczenie jest w istocie swej prawidłowe).
Poza tymi zasadniczymi zmianami ostatnia ustawa nowelizacyjna przewiduje w postępowaniu odwoławczym szereg samoistnych korekt, mających raczej charakter porządkujący, a więc generalnie pożądanych. Dotyczy to na przykład art. 425 § 2 (uzupełnionego o możliwość zaskarżenia nie tylko całości bądź części orzeczenia albo jego uzasadnienia, ale też braku określonego rozstrzygnięcia), art. 440 (którego zmiana polega na wyjaśnieniu wątpliwości co do relacji względem art. 437 § 2 zd. 2), art. 449a (regulującego tryb uzupełnienia uzasadnienia zaskarżonego wyroku na żądanie sądu odwoławczego) oraz art. 447 § 3 (w którym doprecyzowano kwestie zakresu zaskarżenia, jeśli apelacja kierowana jest co do środka karnego, środka kompensacyjnego oraz przepadku). W art. 446 § 1, w myśl którego w przypadku wnoszenia przez inną niż prokurator stronę apelacji od wyroku sądu okręgowego obowiązuje przymus radcowsko-adwokacki, słowa o konieczności sporządzenia i podpisania takiej apelacji „przez adwokata lub radcę prawnego” zastąpiono słowami „przez obrońcę lub pełnomocnika”, co oczywiście w kontekście całokształtu obowiązujących przepisów żadnej merytorycznie nowej treści nie wniosło. Niewielką, ale mającą zapewne w przyszłości swój wymiar praktyczny zmianą było obciążenie w art. 446 § 2 wszystkich skarżących – a nie, jak dotychczas, jedynie podmiotów profesjonalnych (tj. prokuratora, obrońcy i pełnomocnika) – obowiązkiem dołączania do apelacji odpowiedniej liczby odpisów dla stron przeciwnych. Konsekwencją tej zmiany była modyfikacja art. 448 § 2, w efekcie czego do każdego zawiadomienia o przyjęciu apelacji będzie obecnie doręczany stronie przeciwnej jej odpis (poza sytuacjami, gdy jawność rozprawy była wyłączona z uwagi na ochronę informacji niejawnych). Analogicznie w art. 461 § 1 z dniem 15 kwietnia 2016 r. obciążono strony nieprofesjonalne formalnym obowiązkiem załączania odpowiedniej liczby odpisów („dla osób, których dotyczy zaskarżone postanowienie”) do zażalenia na postanowienia kończące postępowanie w sprawie. Jeśli chodzi o postępowanie zażaleniowe, co do zasady utrzymana też została pożądana zmiana art. 30 § 2, w następstwie której sąd odwoławczy na posiedzeniach orzeka – podobnie jak sąd pierwszej instancji – jednoosobowo, chyba że zaskarżone orzeczenie wydano w składzie innym niż jednoosobowy (wtedy sąd odwoławczy orzeka w składzie trzech sędziów). Zmiana ta niewątpliwie sprzyjać będzie zwiększeniu sprawności i szybkości postępowania odwoławczego, w którym przed 1 lipca 2015 r. zasadą było orzekanie sądu drugiej instancji w składzie angażującym trzech sędziów zawodowych do rozstrzygania kwestii zazwyczaj niewymagających aż takiego zaangażowania czynnika zawodowego. Nowelizacja z 11 marca 2016 r. uzupełniła jedynie art. 30 § 2 o możliwość wyznaczenia składu trzyosobowego także ze względu na szczególną wagę lub zawiłość sprawy, pozostawiając to decyzji prezesa sądu odwoławczego, co nie powinno w sposób zauważalny skomplikować procedowania z uwagi na zapewne dość wąskie spektrum sytuacji, w których znajdzie zastosowanie.
Wskazać też można jeszcze jedną zmianę, która – choć co do zasady sprowadza się do powrotu do stanu sprzed 1 lipca 2015 r. – niewątpliwie w pewnym stopniu przyspieszy postępowanie odwoławcze, a ściślej mówiąc: rozpoczęcie tej fazy postępowania. Otóż przed tą datą siedmiodniowy termin zawity na złożenie wniosku o pisemne uzasadnienie wyroku (czyli tzw. zapowiedzi apelacji) biegł niemal zawsze od dnia ogłoszenia wyroku. Jedynym wyjątkiem, gdy termin ten zaczynał biec dopiero od momentu doręczenia odpisu wyroku, była opisana w ówczesnym art. 422 § 2 sytuacja, w której oskarżony nie był obecny przy ogłoszeniu wyroku, a jednocześnie był pozbawiony wolności i nie miał obrońcy. Z dniem 1 lipca 2015 r. ustawodawca uczynił generalną zasadą, że w każdym bez wyjątku przypadku, w którym ustawa przewiduje doręczenie wyroku, termin złożenia wniosku o jego uzasadnienie biegł zawsze od dnia tegoż doręczenia, co – w sytuacji doskonale wszystkim znanych problemów z doręczaniem korespondencji sądowej, a zwłaszcza terminowością doręczeń – niewątpliwie musiało wydłużyć czas postępowania. Od 15 kwietnia 2016 r. nastąpił powrót do pierwotnej zasady, że decyduje jedynie data ogłoszenia wyroku, a nowy art. 422 § 2a znów jako wyjątek wprowadził zapis, że termin liczy się od doręczenia jedynie w przypadku oskarżonego pozbawionego wolności, który nie ma obrońcy i nie był obecny podczas ogłoszenia wyroku, dodatkowo wprowadzając warunek, by do jego nieobecności doszło mimo złożenia przez oskarżonego wniosku o doprowadzenie go na termin rozprawy, co uczyni ten wyjątek sytuacją jeszcze rzadszą, niż przed wszystkimi omówionymi tu zmianami.
Na zakończenie odrębnego, choćby krótkiego, omówienia wymaga jeszcze nadanie nowego brzmienia art. 351 § 1 oraz powiązane z tym dodanie kolejnej bezwzględnej przesłanki odwoławczej, wyrażonej w art. 439 § 1 pkt 1a. Wejście w życie tych akurat przepisów zostało, w odróżnieniu od wszystkich pozostałych zmian wynikłych z ustawy z 11 marca 2016 r., odsunięte w czasie aż do 1 stycznia 2017 r. Ten pierwszy przepis – w sposób bardzo istotny zmieniony na etapie prac sejmowych w stosunku do pierwotnego projektu – w sposób nad wyraz wręcz kazuistyczny reguluje skomplikowany proces powoływania sędziów do orzekania w danej sprawie, wychodząc od znanej dotychczasowym rozwiązaniom zasady, że sędziego sprawozdawcę (albo sędziego powołanego do orzekania w składzie jednoosobowym) wyznacza się wedle kolejności wpływu spraw oraz jawnej dla stron listy sędziów orzekających w danym sądzie bądź wydziale, po czym przechodząc do drobiazgowych regulacji doboru pozostałych członków składu orzekającego drogą losowania, wyłączania sędziów wylosowanych od udziału w kolejnych losowaniach, enumeratywnie wskazanych sytuacji, w których dopuszczalne będzie zastępowanie sędziów wyznaczonych wedle listy lub w drodze losowania innymi sędziami, czy wreszcie zasad dobierania sędziów do składu powiększonego względem pierwotnego wskutek zaistnienia ku temu przesłanek procesowych. Te bardzo drobiazgowe unormowania nie zostały zresztą uznane za wystarczające, bo w art. 351 § 8 znalazło się jeszcze odesłanie do rozporządzenia wykonawczego, które ma wydać minister sprawiedliwości w sprawie trybu wyznaczania i losowania składu orzekającego oraz warunków „uznania choroby lub innej usprawiedliwionej niemożności wykonywania obowiązków służbowych za dłuższą lub długotrwałą oraz ważne przyczyny wynikające z organizacji pracy w sądzie dopuszczające pominięcie sędziego do orzekania w sprawie”. Niestety drobiazgowa kazuistyka nie czyni wspomnianego przepisu wolnym od wątpliwości, co jest okolicznością o tyle istotną, że w sposób znaczący jego stosowanie ważyć może na losach postępowań odwoławczych, i to nie tylko dlatego, że sam art. 351 – poprzez odesłanie zawarte w art. 458 – znajduje odpowiednie zastosowanie także w postępowaniu odwoławczym. Istotniejszy jest fakt, że zgodnie z nowym art. 439 § 1 pkt 1a k.p.k. zaskarżone orzeczenie podlegać będzie, poczynając od 1 stycznia 2017 r., uchyleniu niezależnie od granic zaskarżenia oraz wpływu uchybienia na treść orzeczenia, jeśli w wydaniu orzeczenia brał udział sędzia lub sędziowie wyznaczeni z pominięciem sposobu wskazanego w art. 351, co do których nie uwzględniono wniosku o wyłączenie złożonego zgodnie z art. 40a (ten ostatni przepis nada stronie po 31 grudnia 2016 r. prawo zgłoszenia takiego wniosku do czasu rozpoczęcia przewodu sądowego, o czym należy ją pouczyć przed rozpoczęciem). Każde więc, nawet najdrobniejsze odstępstwo od tych szczegółowych zasad wyznaczania składu, choćby wynikające z rozbieżności interpretacyjnych odnośnie do wcale nie tak klarownego unormowania art. 351 k.p.k., może wywołać daleko idące skutki w postaci konieczności powtarzania postępowania pierwszoinstancyjnego bądź – jeśli do jego obrazy dojdzie przy wyznaczaniu składu sądu odwoławczego – postępowania drugoinstancyjnego, co będzie mogło nastąpić w razie wzruszenia wyroku sądu odwoławczego w trybie kasacji[7]. Jak się wydaje, praktyka stosowania art. 439 § 1 pkt 1a – o ile oczywiście przepis ten rzeczywiście wejdzie w życie w zaplanowanym terminie w obecnej postaci – winna więc podlegać, przynajmniej w początkowym okresie jego funkcjonowania, szczególnie uważnemu monitorowaniu ze strony ustawodawcy celem ewentualnej korekty tych bardzo daleko idących i potencjalnie niebezpiecznych dla szybkości i sprawności procedowania unormowań.
Reasumując całość powyższych rozważań, można pokusić się o ogólną ocenę, że akurat jeśli chodzi o sferę postępowania odwoławczego ustawa nowelizacyjna z 11 marca 2016 r. nie podważa szeregu obiecujących i potencjalnie efektywnych rozwiązań, które mogą się przyczynić do przyspieszenia postępowania karnego, zwłaszcza poprzez eliminację de facto zbędnych orzeczeń kasatoryjnych, a w konsekwencji wielokrotności ponownego procedowania przed sądem pierwszej instancji. Część zmian, generalnie związanych z odwrotem od kontradyktoryjności postępowania, z pewnością nie posłuży sprawności i szybkości postępowania, co raczej wystarczająco potwierdziła daleka od ideału praktyka funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości przed 1 lipca 2015 r., do której w dużej mierze cofnie nas niemal automatyczne przywrócenie wówczas obowiązujących unormowań. Przyszłość pozwoli z tej perspektywy ocenić, czy Wielką Nowelizację i odwrót od niej uznać będziemy mogli za sytuację wykonania dwóch kroków w przód i jednego w tył, czy też za powrót do punktu wyjścia po krótkim okresie zawirowania normatywnego.
dr hab. Monika Całkiewicz, profesor Akademii Leona Koźmińskiego, radca prawny, były prokurator
[1] Ustawa o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. z 2013 r., poz. 1247).
[2] Rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego oraz niektórych innych ustaw (druk sejmowy nr 207).
[3] Dz. U. z 2016 r., poz. 437.
[4] Wszelkie przywoływane w tym opracowaniu artykuły, o ile nie zawierają wyraźnie innego wskazania, oznaczają przepisy Kodeksu postępowania karnego z 1997 r.
[5] Poza – jak z kolei stanowił przed tą datą art. 452 § 2 – wyjątkowymi wypadkami, gdyby sąd odwoławczy uznał, że przyczyni się to do przyspieszenia postępowania, a nie będzie konieczne przeprowadzenie na nowo przewodu w całości lub znacznej części.
[6] Uzasadnienie projektu – s. 95.
[7] Tu jedynie na marginesie można jako swoistą ciekawostkę zauważyć, że o ile w art. 521 § 1 Minister Sprawiedliwości – Prokurator Generalny został wskazany jako jeden z dwóch podmiotów (obok rzecznika Praw Obywatelskich) uprawnionych do wniesienia kasacji od każdego prawomocnego orzeczenia sądu kończącego postępowanie, to zarazem od 15 kwietnia 2016 r. wszedł w życie nowy art. 523 § 1a, w myśl którego w sprawach o zbrodnię ten akurat podmiot może wnieść kasację wyłącznie z powodu niewspółmierności kary, co oznacza, że uchybienie wymienione w art. 439 § 1 pkt 1a (jak i zresztą każda inna tzw. bezwzględna przyczyna odwoławcza) będzie mogło być podstawą kasacji Ministra Sprawiedliwości – Prokuratora Generalnego jedynie w sprawach o występki. Ratio legis takiego ograniczenia wydaje się być niejasne.